Niepostanowienie noworoczne

Posted: wtorek, 24 grudnia 2013 by Gosia in
0

To będzie przewrotne. Może jednak być przełomowe.

Zbliża się Nowy Rok. Czy zdarzyło ci się pomyśleć: „Jaki był ten miniony rok? Ciekawe co będzie się działo w nowym ?”
Jest taki (trochę śmieszny) zwyczaj, aby składać przyrzeczenia noworoczne. Ludzie mówią sobie: „Już nie będę tyle jadł”, „Od Nowego Roku rzucam palenie”, „W tym roku chcę poznać kogoś fajnego” itd. Cały problem w tym, że te przyrzeczenia często tracą swoje znaczenie lub o nich zapominamy już
2 stycznia. Przyczyny są różne. Brakuje nam determinacji, siły. Rozczarowani rzeczywistością jesteśmy zniechęceni i nie chce nam się już nawet marzyć.
Mam propozycję dla wszystkich rozczarowanych i tych, którym się nie udaje. Jest inny sposób, aby w nowym roku wydarzyło się wiele niesamowitych rzeczy. W tego Sylwestra postanów nic sobie nie postanawiać! Postanów sobie nic nie planować za bardzo, nie myśleć o tym, że trzeba, że musisz. Zrób jedną tylko rzecz. Powiedz Jezusowi: „Nie chcę nic planować, nic sobie przyrzekać, bo nie wiem czy mi się uda. Nie chcę nic postanawiać, bo nie chcę się rozczarować. Podobno jednak Ty masz pomysł na moje życie. Chcę więc prosić Ciebie, Jezu – poprowadź mnie tak, jak się Tobie podoba, zapoznaj mnie z ludźmi, których Ty chcesz, abym poznał. Będę czytać Pismo Święte i chcę robić dokładnie to, co tam przeczytam, bez wnikania w szczegóły i konsekwencje, z zaufaniem, że chcesz, żebym to robił. Pomóż mi w tym. Chcę zobaczyć jak to jest być Twoim uczniem”.
Szczerze? To może doprowadzić do niesamowitych, zaskakujących wydarzeń. I myślę, że nie pożałujesz.

I am second: Vitor Belfort

Posted: wtorek, 23 kwietnia 2013 by Gosia in Etykiety: , , ,
0


Vitor Belfort - życiowe marzenie niejednego człowieka. To brazylijski bohater MMA mający przepiękną żonę celebrytkę. Jego obecności pożądają fani z całego świata, miliony ludzi chce za nim podążać i go naśladować. Życie musi być dla niego bardzo proste, prawda?

Jednak droga do takiego życia i spełnienia marzeń Vitora była naznaczona wielkimi wyzwaniami i licznymi decyzjami, które wniosły do jego życia ból. Pierwszym wyzwaniem okazał się morderczy trening, który miał doprowadzić do realizacji snu o staniu się najlepszym zawodnikiem, o jakim słyszał świat. Potem pojawiła się świadomość konieczności utrzymania pozycji, którą się już osiągnęło, ciągłe napięcie, stawianie czoła strachowi związanemu z walką. Następnie przyszły żałoba i ból wynikłe z osobistej tragedii.

To droga do Boga, której każdy centymetr naznaczał ból, podczas której każdy krok oznaczał zmaganie. Jednak Vitor nie nosi obecnie w sobie tego bólu - zastąpiły go radość i pokój w relacji z Jezusem, który doskonale wie, co oznacza ból - zarówno fizyczny, jak i psychiczny.




Psalmista Dawid pisze:
Dopókiż, Panie, będziesz mnie stale zapominał? Dopókiż zakrywać będziesz oblicze swoje przede mną? Dopókiż mieć będę zmartwienie w duszy, A strapienie w sercu - codziennie? Dopókiż nieprzyjaciel mój będzie wynosił się nade mnie? Wejrzyj! Wysłuchaj mnie, Panie, Boże mój! Rozjaśnij oczy moje, abym nie zasnął snem śmierci! By nie rzekł nieprzyjaciel mój: Przemogłem go! By nie radowali się wrogowie moi, gdybym się zachwiał. Ja bowiem ufam łasce twojej! Niech się raduje serce moje zbawieniem twoim! Będę śpiewał Panu, bo okazał mi dobroć.
Psalm 13, 2-6 

Pełen strachu i bólu Dawid nie widzi ratunku i wyjścia ze swojej sytuacji, dopóki nie przypomina sobie o Bogu. Widzi, że tylko On może mu pomóc. Stwierdza, że Bogu trzeba zaufać. Wynikiem tego jest radość i śpiew wdzięczności.

Zakopany w swych problemach, pełen bólu i smutku Vitor podniósł się po tym, jak pozwolił, by Jezus wkroczył w jego życie, po tym, jak poznał, że cały grzech w jego życiu może zostać zniwelowany jedynie przez Niego - Jezusa Chrystusa - umierającego na krzyżu, mającego przed oczami każdego pojedynczego człowieka, w miejsce którego tam się znalazł.

Strach przed śmiercią

Posted: środa, 10 kwietnia 2013 by Gosia in Etykiety: , , ,
0

Przyjrzyj się lepiej zdjęciu po lewej. Czy zdajesz sobie sprawę z faktu, że taki koniec czeka każdego z nas? Bez względu na to, w jakim teraz jesteś wieku czy jaki masz status społeczny. 
Śmierć to jedna z tych najpewniejszych spraw, które nas czekają. Niektórzy z nas się jej boją, inni nawet nie chcą o niej myśleć, twierdząc, że są zbyt młodzi na takie tematy. Jednak co stałoby się, gdyby okazało się, że jesteś śmiertelnie chory a Twoje rokowania to może w porywach jeszcze jakieś pięć lat? Czy kiedykolwiek widziałeś jak ktoś umiera? 

A teraz wyobraź sobie, że stoisz przed grobem swojego znajomego, może nawet przyjaciela. Coś was kiedyś łączyło, znaliście się rozmawialiście, spędziliście ze sobą nieco czasu. Masz wspomnienia związane z tą osobą. Co czujesz?

Podobna historia pojawia się w Biblii, w 11 rozdziale Ewangelii Jana. Tam Jezus stoi przed ogromnym kamieniem, który zakrywa wejście do grobu Łazarza. Wokół niego są inni ludzie, lecz on, zdawałoby się, nie zważa na nich. W tej opowieści zaznaczono, że Jezus płacze. Nie jest to jednak płacz związany z bezsilnością. Chwilę potem Jezus podejmuje bowiem decyzję:
Rzekł Jezus: Usuńcie ten kamień. 
J 11, 39

Pomimo sprzeciwu Marty, siostry Łazarza, która próbuje uświadomić Jezusowi, że jej brat leży już w grobie czwarty dzień (co w gorącym klimacie tamtego obszaru oznaczało postępujący rozkład ciała) Jezus podtrzymuje swoją decyzję, zapewniając kobietę, że musi Mu zaufać. 
Jeśli uwierzysz, oglądać będziesz chwałę Bożą

- mówi w kolejnym wersecie. Z modlitwą na ustach i świadomością, że Bóg Ojciec zawsze Go wysłuchuje, Jezus woła Łazarza po imieniu, nakazując mu wyjście z grobu. I Łazarz wychodzi. Żywy.

Dlaczego taki fragment znalazł się w Biblii? O czym on nas informuje? Co nam pokazuje?
Kilka wersetów wcześniej Jezus zwraca się do Marty tymi słowami:
Jam jest zmarwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to?
J 11, 25-26 

Co stanie się z tymi, którzy uwierzą w Jezusa? Choćby umarli, będą żyć. Nie oznacza to, że każdy chrześcijanin zostanie wskrzeszony zaraz po kilku dniach od swojej śmierci jak stało się to z Łazarzem. To wydarzenie pokazuje nam jednak, że Jezus potwierdza swoje słowa czynami. Łazarz wychodzi z grobu jako świadectwo prawdziwości słów Jezusa. Jako chrześcijanin powinieneś wiedzieć, że po śmierci czeka Cię wieczne życie. Czy rzeczywiście tak jest? Czy masz tę pewność? Czy wierzysz w to?

Jezus Chrystus. Syn Boży. Zbawiciel

Posted: środa, 27 marca 2013 by Gosia in Etykiety: , , ,
0


Jak to się stało, że kilka kwietniowych dni ogłoszono dniami wolnymi od szkoły i pracy? Dlaczego JEDNĄ noc w roku nazwano Wielką? Czy miały z tym coś wspólnego kurczaki, zające, cukrowe baranki i kolorowe jajka? 

Zacznijmy od początku...
Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię.
Rdz. 1, 1 

...a potem pojawił się człowiek. Dostał pewien nakaz. Bóg powiedział, że Adamowi i Ewie wolno jeść z każdego drzewa, które rośnie w raju. Za wyjątkiem jednego. Owoce poznania drzewa dobra i zła miały pozostać nietknięte ludzkimi zębami. Stało się inaczej. Skuszona przez węża-szatana Ewa ugryzła ów owoc. Potem to samo zrobił Adam.
To oznaczało GRZECH. Nieposłuszeństwo człowieka wobec Boga. Zaczęło się. Wielka burza zepsucia została rozpętana. Kain zabija Abla. GRZECH. Szerzy się gniew i złość. GRZECH. Ludzie łamią przykazania. GRZECH. Próbują wybudować wieżę która sięgnie nieba. GRZECH. GRZECH. GRZECH...

Bóg mówi:
Będę też żądał krwi waszej, to jest dusz waszych. Będę jej żądał od każdego zwierzęcia. A od człowieka będę żądał duszy człowieka, za życie brata jego. Kto przelewa krew człowieka, tego krew przez człowieka będzie przelana.
Rdz. 9, 5-6 

Odtąd wszelkie nieposłuszeństwo, wszelki grzech mają być wykupione. Pojawia się OFIARA. OFIARA dziękczynna. OFIARA pojednania. OFIARA przebłagalna. Człowiek wciąż grzeszy, więc wciąż musi te ofiary składać. Grzech. Ofiara. Grzech. Ofiara. Grzech. Ofiara... I tak cały czas. Zaraz, zaraz!! Ale skąd pewność, że tuż przed śmiercią nie popełnię grzechu i że nie zdążę takiej ofiary złożyć? Zgrzyt.

I tu na scenę wkracza JEZUS. OFIARA DOSKONAŁA.
Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.
Jan 3, 16

Rodzi się ponad 2000 lat temu w Betlejem, nikomu bliżej nieznany, leży w żłobie. Przez całe swoje życie (a żyje 33 lata) nie grzeszy. 33 lata bez ani jednego, choćby najdrobniejszego grzechu. Wyobrażasz to sobie? Nigdy nie skłamał. Nigdy nie mówił o nikim źle. Nigdy nawet źle o nikim nie pomyślał. Więcej! NIGDY nie sprzeciwił się Bogu. NIGDY. Był Mu zawsze posłuszny. Dlatego mógł stać się DOSKONAŁĄ OFIARĄ.

Umierając na krzyżu, oddał życie za każdy, kiedykolwiek popełniony grzech każdego pojedynczego człowieka. Za każdy mój grzech. Za każdy Twój grzech. KAŻDY. 

Przebito Mu serce, został złożony w grobie. Nie ma wątpliwości, że wtedy, na tym krzyżu, UMARŁ. Teraz najważniejsze. Coś dla człowieka niepojętego i niemożliwego. ZMARTWYCHWSTANIE. Jednak dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Jezus po trzech dniach powstaje z martwych. Z samego rana do grobu przychodzi jedna z kobiet, by ostatni raz spojrzeć na mające się niedługo rozłożyć zwłoki. I... zastaje grób pustym. Jezusa tam po prostu nie ma. On stoi obok niej. ŻYWY. ZWYCIĘZCA śmierci, grzechu i szatana.

Jeszcze raz: Jesteś chodzącym grzechem. Sam nie możesz się z tego wygrzebać. Jezus wygrzebał Cię z tego, oddając za Ciebie swoje nieskalane grzechem życie. Zmartwychwstał. Jest z Ojcem w niebie. Jeśli szczerze żałujesz za swoje grzechy i z wiarą w wartość Jego ofiary będziesz się modlił o wybaczenie, to wierzę, że On to usłyszy i Ci odpowie.

O tym jest tych kilka dni. Dlatego ta noc jest WIELKA.
Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Rzym. 6, 23





Wolny, spełniony i posłany

Posted: czwartek, 21 marca 2013 by KasiaK in Etykiety:
0

Jeśli jesteś singlem, szatan ma cię na oku.

Oczywiście, ma na oku nas wszystkich, ale w samotności kryją się pewne unikalne niebezpieczeństwa – szczególnie w tej niechcianej. Diabeł uwielbia zwodzić i zniechęcać singli w kościele, wykolejając ich oddanie i służbę. Ale Bóg pragnie w radykalny sposób użyć ciebie, twojej wiary, twojego czasu i twojej wolności już teraz, podczas gdy jesteś sam.

Po przeczytaniu 7 rozdziału 1 listu do Koryntian możesz wywnioskować, że istnieją dwie kategorie ludzi: ci, którzy będą żyć, służyć i umierać jako samotni oraz ci, którzy muszą się pobrać. Apostoł Paweł zachwala samotność, wymieniając duchowe korzyści bycia wolnym. Samotność może dać (względną) wolność od relacyjnych trosk (7:32), świeckich kłopotów (7:33) i szeroko otworzyć w naszym życiu drzwi dla uwielbienia, oddania i służby (7:35). Kierując się wnioskami Pawła, lepiej jest odpuścić sobie ceremonię i cieszyć się niepodzielnym oddaniem Panu.

Większość powie: „Tak trzymać, Pawle... ale ja biorę ślub”. Może przygniata ciebie pokusa i chcesz w podobający się Bogu sposób zaspokoić swoje pragnienia (7:2). Może jesteś absolutnie pewien, że potrzebujesz pomocnika, by wypełnić Boże powołanie dla twojego życia (albo inni są tego pewni). Może pragniesz mieć dzieci. Może po prostu masz głębokie, niezaprzeczalne pragnienie, by mieć kochającego, oddanego towarzysza życia. W każdym przypadku, dobrze zrobisz, jeśli się pobierzesz.

Chociaż może się na początku wydawać, że istnieją tylko dwie kategorie ludzi, wkrótce odkrywamy, że istnieją trzy: samotny, będący w małżeństwie i jeszcze nie będący w małżeństwie. W końcu, jak każda samotna osoba wie, pragnienie małżeństwa nie jest tym samym, co bycie w małżeństwie. Moim celem w rozważaniu słów Pawła jest odnowić w sercach osób jeszcze nie będących w małżeństwie nadzieję i ambicję oraz nastawić ich na misję w ich samotności.

Wyposażony i wolny, by iść dokądkolwiek zechcesz

Prawdopodobnie największą pokusą w samotności jest spodziewanie się, że małżeństwo zaspokoi nasze potrzeby, wzmocni słabości, poukłada życie i uwolni obdarowanie. Wbrew temu, Paweł przedstawia małżeństwo jako swego rodzaju problematyczny Plan B chrześcijańskiego życia i służby. Pobierz się, jeśli musisz, ale uważaj - podążanie za Jezusem wcale nie staje się prostsze, kiedy dołączasz w nim do innego grzesznika w upadłym świecie.

Chociaż małżeństwo może przynieść ci radość, pomoc i ulgę w pewnych sferach, natychmiastowo pomnoży twoje rozproszenie, ponieważ staniesz się głęboko odpowiedzialny za drugą osobę, jej potrzeby, marzenia i wzrost. Jest to wielkie i dobre powołanie, ale stanowczo utrzyma cię ono z dala od innego rodzaju dobrych rzeczy.

W związku z tym dla tych, którzy jeszcze nie są w małżeństwie, (tymczasowa) samotność jest darem. Naprawdę jest. Jeśli Bóg prowadzi cię do małżeństwa, możesz już nigdy więcej nie doświadczyć czasu, jaki masz teraz. Okres samotności nie jest okresem niższej rangi niż małżeństwo. Ma potencjał, by być unikalnym czasem niepodzielnego oddania Chrystusowi i niczym niezakłóconej służby innym ludziom.

Mając Ducha i wolny terminarz, posiadasz dane przez Boga środki, by sprawić trwałą różnicę dla jego królestwa. Mając wszelkie duchowe błogosławieństwo niebios (Efezjan 1:3), jesteś w pełni wyposażony, by iść dokądkolwiek zechcesz.

Z Bożą pomocą i prowadzeniem masz wolność, by zainwestować siebie, twój czas, zasoby i elastyczność w relacje, służby i sprawy, które mogą przynieść niewyobrażalne owoce.

Oto osiem sugestii, jak w pełni wykorzystać twoje życie, dopóki nie jesteś w małżeństwie.

1. Unikaj zastępowania małżeńskich przeszkód innymi przeszkodami.

Paweł mógł mieć rację odnośnie naszej wolności od małżeńskich spraw, ale w świecie iPhonów, iPadów i iPodów samotna osoba nie ma problemu ze znalezieniem sobie innych pochłaniaczy czasu. Jeśli jesteś do mnie podobny, pragniesz rozrywki i masz skłonność się o to potykać - nieważne, czy jest to klub sportowy, wyjście na miasto, ćwiczenie, wymyślne jedzenie, nieustanne blogowanie, przeglądanie mediów czy granie w najnowszą grę. Możemy nazywać to odpoczywaniem, ale zbyt często to wygląda, pachnie i brzmi raczej jak marnowanie naszej samotności.

„Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą” (1 Koryntian 10:31). Wszystko powyżej wspomniane może być czynione na chwałę Bożą, ale równocześnie może być niebezpieczną przeszkodą. Jeśli nie zgadzasz się z drugim stwierdzeniem, prawdopodobnie potrzebujesz odpocząć od smartfona, pilota czy bieżni.

Uważaj na sposoby, w jakie szatan może podkładać miny pod twoją misję za pomocą krótkotrwałych przyjemności. Może nie potrzebujesz z nich zupełnie rezygnować, ale mógłbyś je ograniczyć i dzięki temu stworzyć możliwość zaproszenia innych do twojego życia. Bądź kreatywny i wykorzystaj w dobry sposób drużynę koszykówki, gotowanie czy grę komputerową, zamiast dezerterować z ich powodu z Bożej misji.

2. Powiedz „Tak” spontaniczności.

Faktem jest, że małżeństwo zabija spontaniczność – może nie zupełnie, ale w większości. Jeśli jeszcze nie zdałeś sobie z tego sprawy, wątpię, czy którykolwiek z twoich (początkowo spontanicznych) przyjaciół się pobrał.

Jednym z twoich największych duchowych darów jako samotnej osoby jest twoje „Tak”. Tak dla swobodnych rozmów telefonicznych. Tak dla pójścia na kawę. Tak dla pomocy w podjęciu działania. Tak dla wkroczenia, gdy ktoś jest chory. Tak dla nocnego maratonu filmów czy specjalnych wydarzeń na mieście. Masz niewyobrażalną wolność, by odpowiadać „Tak”, podczas gdy zamężni i żonaci nawet nie mogą zadać pytania. Kiedy twój współmałżonek nie istnieje, nie możesz go zranić poprzez bezinteresowne, impulsywne decyzje. Bądź chętny mówić „Tak!” i błogosławić innych, nawet jeśli nie zawsze odpowiada to twojemu samopoczuciu.

3. Ćwicz bezinteresowność, podczas gdy jesteś sam.

„Nie czyńcie nic z kłótliwości, ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie. Niechaj każdy baczy nie tylko na to, co jego, lecz i na to, co cudze”. Fragment z Filipian 2:3-4 stanie się jeszcze trudniejszy do zastosowania w małżeństwie, więc ćwicz już teraz.

Pomyśl o parach lub rodzinach, którym możesz zaoferować swoje życie. Na razie nikt nie oczekuje od ciebie troski i zaopatrywania innych – nikt, poza Bogiem. Więc bądź świadom potrzeb innych, szczególnie w kościele, i rozważ okazanie wsparcia. Mogą to być pieniądze, jedzenie lub po prostu czas i wysiłek. A może szczególnie czas i wysiłek. Bez względu na wysokość twojej wypłaty, otrzymałeś wiele. Wykorzystuj rozsądnie i swobodnie to, co masz dla potrzeb innych.

Jeśli chodzi o finanse, na razie dbasz tylko o jedną osobę. Oczywiście, oszczędzaj z myślą o dniach, kiedy będziesz potrzebować więcej pieniędzy, ale podczas gdy czekasz, szukaj sposobów, by troszczyć się o innych. Skoro nie kupujesz produktów dla pięciu osób, obiadu dla dwóch i nie wydajesz pieniędzy na pieluchy, chciej błogosławić innych i rozwijać postawy i nawyki ofiarności. To ogromnie posłuży twojemu przyszłemu współmałżonkowi i sprawi, że piękno Jezusa zajaśnieje dla tych, którzy są dookoła ciebie.

4. Rób radykalne, czasochłonne rzeczy dla Boga.

Tak, jak jesteś wolny, by mówić „Tak” spontanicznym rzeczom, jesteś również wolny, by mówić „Tak” rzeczom, które wymagają od ciebie więcej, niż będąca w małżeństwie osoba jest w stanie dać. Zechciej mieć większe, bardziej kosztowne marzenia. Rozpocznij codzienne spotkania modlitewne czy regularną ewangelizację. Oddaj się relacjom, w których będziesz prowadzić innych wierzących. Zorganizuj nowy skoncentrowany na Chrystusie projekt w swojej społeczności. Będziesz zaskoczony, jak wiele ty i twoi wolni przyjaciele jesteście zdolni zrobić dzięki Bożemu Duchowi i postanowieniu dobrego wykorzystania samotności - zwłaszcza, gdy marzycie i pracujecie razem.

Bądź radykalny, ale nie lekkomyślny. Wykończenie siebie nie jest ideą, o jaką tu chodzi, więc podejmuj decyzje z modlitwą oraz wspólnie z ludźmi, którzy kochają cię i mogą powiedzieć ci „Nie”. Jakkolwiek, moim zdaniem większość jeszcze nie będących w małżeństwie wierzących mogłaby pozwolić sobie na dawanie z siebie znacznie więcej.

5. Spędzaj czas z ludźmi będącymi w małżeństwie.

Im dłużej jesteś jeszcze niezamężna/nieżonaty, tym więcej czasu masz na uczenie się na temat małżeństwa z porażek i sukcesów innych ludzi. Chociaż nie możesz uniknąć swoich własnych małżeńskich pomyłek i grzechów, z pewnością możesz podnieść ilość sukcesów, małych i wielkich, poprzez bycie dobrym uczniem przed czasem.

Szukaj okazji, by być częścią życia i rodziny osoby, będącej w małżeństwie. Jeśli nie jesteś w stanie zobaczyć żadnej skazy czy nieporządku w rodzinie, prawdopodobnie nie jesteś wystarczająco blisko. Nie naciskaj na ludzi, ale i nie bój się rozpocząć konwersacji. Może to być po prostu wspólne jedzenie obiadów w niedziele. Spraw, by było im łatwiej się zgodzić przez zaoferowanie chętnej i gorliwej służby. Zaproponuj opiekę nad dzieckiem podczas randki, pomoc w ogródku czy przyniesienie posiłku, gdy jedno z dzieci jest chore.

Następnie bądź uczniem. Zadawaj pytania. Notuj, co warto naśladować. W swoich obserwacjach bądź pokorny i łaskawy (jeśli trafisz na ideał swojego przyszłego małżeństwa, nie będzie to takie istotne). Skoro nasze umysły i serca są kształtowane przez biblijny pogląd na małżeństwo, potrzebujemy przykładów małżeństw niedoskonałych, ale wiernych. Obserwowanie takiego rodzaju relacji sprawia, że zasady i lekcje stają się realne do naśladowania.

6. Spędzaj czas z ludźmi nie będącymi w małżeństwie.

Podczas gdy zamężni/żonaci ludzie dostarczają istotnych przykładów i pomagają spojrzeć na małżeństwo z właściwej perspektywy, potrzebujesz ludzi w twoim życiu, którzy doświadczają tych samych uczuć, pragnień i pokus, co ty. Powinieneś zainwestować w relacje z ludźmi, którzy zadają takie same pytania, jak ty i również pragną jak najlepiej wykorzystać szczególny czas samotności ze względu na Jezusa.

Pomyśl o tym, że chociaż Paweł nigdy nie był żonaty, większość swojej służby wykonywał z kimś. Znajdź zaufanych, obdarowanych i nastawionych misyjnie przyjaciół, by być przed sobą nawzajem odpowiedzialnymi za właściwe wykorzystanie waszego życia dla królestwa. Naśladowanie Chrystusa nigdy nie miało się odbywać w samotności, nawet jeśli jesteś singlem.

7. Znajdź narzeczoną/narzeczonego na linii frontu.

Zamiast uważać za swoją misję poślubienie kogoś, niech twoją misją stanie się Boża globalna sprawa i rozprzestrzenianie się ewangelii tam, gdzie jesteś – i szukaj kogoś, kto dąży do tego samego. Jeśli masz nadzieję na poślubienie kogoś, kto z pasją kocha Jezusa i o nim opowiada, prawdopodobnie najlepiej będzie, jeśli zaangażujesz się w społeczność ludzi oddanych misji.

Dołącz do małej grupy, nie tylko grupy samotnych chrześcijan, ale takiej, która aktywnie działa misyjnie. Dołącz do służby, która dociera do zgubionych w lokalnej społeczności. Skoncentruj się na żniwie, a na pewno znajdziesz pomocnika.

8. Podczas gdy czekasz, niech twoja nadzieja będzie w Jezusie, a nie w małżeństwie.

Niech to się stanie prawdą w twoim życiu. Spędzaj czas, znajdując zaspokojenie duszy w tym wszystkim, czym Bóg stał się dla ciebie w Jezusie. Następnie bądź odważny przyznać się do swojej nadziei, gdy każdy będzie chciał rozmawiać z tobą o sprawach sercowych. „Czy jest w twoim życiu jakaś kobieta?” „Czy wy przypadkiem nie pasujecie do siebie?” “Jest naprawdę świetną dziewczyną. Co o niej myślisz?” “Czy chciałabyś iść na randkę z bratem współlokatorki kuzynki mojej żony?” Ludzie mają na ten temat zawsze dużo do powiedzenia.

Potraktuj niezręczną małą rozmowę jako okazję do wskazania na Oblubieńca, który wykupił dla ciebie wieczne szczęście, czy w życiu, czy w śmierci, w chorobie czy w zdrowiu, w małżeństwie czy „na wydaniu”.

Kiedy czujesz się opuszczony lub zniechęcony w swojej samotności, pamiętaj, że jeśli jesteś zbawiony, jesteś posłany. Zamiast czekać na dzień ślubu z zabraniem się do pracy, wykorzystaj jak najlepiej czas, gdy jeszcze nie jesteś w małżeństwie.

Marshall Segal 
tłumaczenie: KasiaK

I am second: Twój styl. Jaki jest? Dokąd prowadzi?

Posted: wtorek, 19 marca 2013 by Gosia in Etykiety:
0


Styl to nasz wygląd to, co posiadamy i czego pożądamy, z kim przebywamy i od kogo stronimy, to, co robimy i to, czego unikamy. Całe nasze życie tworzy jakiś styl: specjalnie wykreowany, zupełnie naturalny, związany z grupą, w której przebywa, alternatywny, niezależny... Ludzie szukają własnego stylu, nie chcą być szarą masą siedzącą za biurkami w wielkich korporacjach dzisiejszego świata. A czasem zaczynają się skupiać na sobie tak mocno, że przestaje ich interesować cokolwiek innego. Chcą wybić się, zaszpanować, zszokować...






Brian jako oddany swojej pasji skater nie liczył się z niczym i nikim. To jeżdżenie było najważniejsze, sprawiało mu frajdę i powodowało ten pozytywny zastrzyk adrenaliny. A jednak nie czuł się spełniony. Dlaczego? Nagle coś się zmieniło. Musiał zacząć zwracać uwagę na innych i ich potrzeby. Pośród kochających go i kochanych przez niego osób wciąż nie był szczęśliwy. Dlaczego?

Moi przyjaciele, cieszcie się z tego, że należycie do Pana! Wiem, że się powtarzam, ale czynię to celowo, dla waszego dobra.
Strzeżcie się tych, którzy zachowują się jak psy, są złymi współpracownikami i nawołują was do poddania się obrzędowi obrzezania. To my jesteśmy naprawdę obrzezani, służymy bowiem Bogu dzięki Duchowi Świętemu. A naszym powodem do dumy jest Jezus Chrystus, nie zaś nasze ludzkie osiągnięcia, chociaż ja miałbym czym się chwalić, gdybym chciał polegać na moich dokonaniach. Jeżeli ktokolwiek uważa, że ma do tego prawo, to tym bardziej ja. Jestem Hebrajczykiem, potomkiem Jakuba – praojca narodu Izraela – i pochodzę z rodu Beniamina. Ósmego dnia po urodzeniu, zgodnie z tradycją, byłem poddany obrzezaniu. Gdy dorosłem, zostałem członkiem ugrupowania faryzeuszy i sumiennie przestrzegałem Prawa Mojżesza. Dowodem mojej gorliwości było to, że prześladowałem kościół. W świetle Prawa Mojżesza byłem więc nienagannym człowiekiem.
Ale to, co kiedyś stanowiło dla mnie ogromną wartość, później – poznawszy Chrystusa – uznałem za bezwartościowe! I nadal uważam, że te wszystkie „zalety” nie mają żadnej wartości, w porównaniu z przywilejem poznania Jezusa Chrystusa, mojego Pana. Ze względu na Niego porzuciłem to wszystko i uznaję to za śmieci. Teraz bowiem zależy mi tylko na Chrystusie i na tym, żeby być blisko Niego. Tego zaś nie mógłbym osiągnąć dzięki mojej własnej prawości, polegającej na przestrzeganiu Prawa Mojżesza. Bóg przyjął mnie tylko dlatego, że uwierzyłem Chrystusowi. Teraz zaś moim jedynym pragnieniem jest to, by poznać Chrystusa i doświadczyć w swoim życiu tej potężnej mocy, dzięki której zmartwychwstał. Jestem też gotów znosić cierpienia, a nawet umrzeć dla Niego, wiedząc, że ostatecznie zostanę wzbudzony z martwych.
Nie mówię, że osiągnąłem mój cel lub że jestem już doskonały. Nadal biegnę i zmierzam do celu, do którego wezwał mnie Chrystus. Przyjaciele, jeszcze nie ukończyłem mojego biegu, więc nie oglądam się do tyłu, ale wytężam siły, aby zdobyć Bożą nagrodę w niebie, zapewnioną przez Chrystusa Jezusa.
List do Filipian 3, 1-14

Apostoł Paweł również prowadził określony styl życia. Dla niego szpanem było jego żydowskie pochodzenie, życie zgodne z tradycją przodków, prześladowanie chrześcijan, którzy według Żydów głosili przecież niesamowite herezje. A jednak któregoś dnia przestało to mieć dla niego jakąkolwiek wartość. Dlaczego?

Co spowodowało zmianę zarówno w życiu Briana jak i Pawła? Co takiego wydarzyło się w życiu tych dwóch mężczyzn? Co stało się dla nich najwyższą wartością? Dlaczego?
A co jest najważniejsze dla Ciebie? Co uważasz za najbardziej wartościowe w Twoim życiu? Czy to 'coś' jest w stanie zapewnić Ci wieczne życie i wieczne bezpieczeństwo?

I am second: Poczucie bezpieczeństwa

Posted: czwartek, 14 marca 2013 by Gosia in Etykiety:
0



Wyobraźcie sobie domek - długo oczekiwany, w końcu wybudowany, gdzieś na prerii, a może w lesie, położony w malowniczym krajobrazie... Gdziekolwiek by się nie znajdował czy jak by nie wyglądał, powinien mieć płot. Dlaczego? Z jakiego powodu otaczamy nasze domy płotami, a drzwi mieszkań zamykamy na klucz?

Chcemy czuć się bezpiecznie. Wiedzieć, że nikt nie włamie się pod naszą nieobecność. Wszyscy jesteśmy jak taki domek - by czuć się bezpiecznie potrzebujemy płotu. Każdy z nas ma w sobie pewne potrzeby emocjonalne wymagające zaspokojenia. A jedną z takich głównych potrzeb, bez których nie możemy częstokroć myśleć o niczym innym, jest chęć czucia się bezpiecznym. To bardzo naturalne, a pozbawienie kogokolwiek owego poczucia bezpieczeństwa skutkuje strachem. O nasze zdrowie, przyszłość. Obawą, że ktoś nas zdradzi, zawiedzie, oszuka. Lękiem przed nieszczęśliwym wypadkiem, który już kiedyś przeżyliśmy, kolejnym koszmarem, przez który po raz kolejny będziemy musieli przechodzić. 

Nasze poczucie bezpieczeństwa może zostać naruszone na różne sposoby. Poprzez doświadczenie śmierci bliskiej osoby, uczestnictwo w wypadku, awanturze, rozboju, napadzie, pobiciu, nadużyciach seksualnych, jak molestowanie czy gwałt, z powodu obracania się w środowisku pełnym narkotyków i alkoholowych libacji... Największy dramat ma jednak miejsce, gdy coś podobnego spotyka nas ze strony kogoś bliskiego, kogoś, komu ufaliśmy, rodziców, rodzeństwa, przyjaciół, znajomych... To wówczas dochodzi do najpoważniejszych konsekwencji odbijających się na naszej psychice i naszych emocjach. 



1 Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. 
2 Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. 
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: 
3 orzeźwia moją duszę. 
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach 
przez wzgląd na swoje imię. 
4 Chociażbym chodził ciemną doliną, 
zła się nie ulęknę, 
bo Ty jesteś ze mną. 
Twój kij i Twoja laska 
są tym, co mnie pociesza. 
5 Stół dla mnie zastawiasz 
wobec mych przeciwników; 
namaszczasz mi głowę olejkiem; 
mój kielich jest przeobfity. 
6 Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną 
przez wszystkie dni mego życia 
i zamieszkam w domu Pańskim 
po najdłuższe czasy.
                                                                                 Psalm 23