C.S. Lewis, autor „Opowieści z Narnii” napisał: Gdyby ktoś, kto jest tylko człowiekiem, mówił takie rzeczy jak Jezus, nie byłby wielkim moralnym nauczycielem. Byłby albo szaleńcem albo diabłem z piekła rodem. Musimy dokonać wyboru – pisze. – Albo Jezus był i jest Synem Boga, albo był szaleńcem lub kimś złym, ale – kontynuuje Lewis – nie wychodźmy z tym protekcjonalnym nonsensem, że to wielki, ludzki nauczyciel. On nie pozostawił nam co do tego cienia wątpliwości. Nie zamierzał. Stajemy przed tą przerażającą alternatywą. Albo Jezus był (i jest) dokładnie tym, za kogo się podawał, albo też był szaleńcem lub kimś gorszym. Jakkolwiek dziwne, przerażające czy nieprawdopodobne może się to wydawać, zgodzić się muszę z poglądem, iż On był i jest Bogiem.
W świetle tych słów i całej Biblii, która jednoznacznie potwierdza dokonaną przez C.S. Lewisa analizę, należy naprawdę mocno skupić się na tym, co mówił Jezus. Nie był szalony i nie kłamał. O czym możemy się więc dowiedzieć np. z takich słów:
A był pewien człowiek bogaty, który się przyodziewał w szkarłatne szaty i kosztowne tkaniny i co dzień wystawnie ucztował. Był też pewien żebrak, imieniem Łazarz, który leżał u jego wrót owrzodziały. I pragnął nasycić się odpadkami ze stołu bogacza, a tymczasem psy przychodziły i lizały jego rany. I stało się, że umarł żebrak, i zanieśli go aniołowie na łono Abrahamowe; umarł też bogacz i został pochowany. A gdy w krainie umarłych cierpiał męki i podniósł oczy swoje, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. Wtedy zawołał i rzekł: Ojcze Abrahamie, zmiłuj się nade mną i poślij Łazarza, aby umoczył koniec palca swego w wodzie i ochłodził mi język, bo męki cierpię w tym płomieniu. Abraham zaś rzekł: Synu, pomnij, że dobro swoje otrzymałeś za swego życia, podobnie jak Łazarz zło; teraz on tutaj doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. I poza tym wszystkim między nami a wami rozciąga się wielka przepaść, aby ci, którzy chcą stąd do was przejść, nie mogli, ani też stamtąd do nas nie mogli się przeprawić. I rzekł: Proszę cię więc, ojcze, abyś go posłał do domu ojca mego. Mam bowiem pięciu braci, niechaj złoży świadectwo wobec nich, aby i inni nie przyszli na to miejsce męki. Rzekł mu Abraham: Mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają. A on rzekł: Nie, ojcze Abrahamie, ale jeśli kto z umarłych pójdzie do nich, upamiętają się. I odrzekł mu: Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, też nie uwierzą.
Łk 16, 19-31
Co będzie z nami po śmierci? Po pierwsze będziemy świadomi. Świadomi tego, kim jesteśmy i kim byliśmy. Tego, gdzie znajdujemy się obecnie i tego, gdzie znajdują się nasi bliscy. Będziemy czuć i myśleć. Bogacz z opowieści Jezusa zdawał sobie sprawę, że ma jeszcze na ziemi braci, chciało mu się pić, próbował wymyślić sposób, jak to pragnienie zaspokoić. Gdy prosił niegdysiejszego biedaka i żebraka o pomoc, ten człowiek nie zdawał sobie jednak sprawy z bardzo ważnego faktu. Od Łazarza oddzielała go przepaść. Bogacz znalazł się w piekle. Łazarz w niebie. Nie było jakiejś trzeciej opcji, czegoś pomiędzy. Nie było mostu czy jakiejś kładki. Ani jeden nie mógł przejść do drugiego, ani drugi do pierwszego. Nikt z żyjących nie mógł też z nimi porozmawiać. Ani Łazarz, ani bogacz nie mieli prawa powrócić do swoich rodzin czy przyjaciół, by powiedzieć im o tym, co widzieli.
Jezus mówi prosto i wprost. Każdy z nas umrze. Po śmierci trafi w jedno z dwóch miejsc i zostanie tam na wieczność. Będzie „cierpiał lub doznawał pocieszenia”. Nie wróci już, nie odrodzi się na nowo, by móc cokolwiek zmienić w życiu swoim lub innych.
Jeśli wierzymy w prawdziwość tej historii, musimy wziąć też pod uwagę inne słowa tego, kto ją opowiada. Musimy zrozumieć, że wszystko, co mówił Jezus koncentrowało się na możliwości osiągnięcia tego wiecznego pocieszenia, innymi słowy nieba, jedynie dzięki Niemu. To On odpowiada na pytanie o sens istnienia. To Jego śmierć i późniejsze zmartwychwstanie sprawiły, że teraz możemy bez strachu przed naszym grzechem modlić się do Boga Ojca.