Lubiążowo-Slotowe eskapady młodzieżowe + łaska zmienia wszystko

Posted: niedziela, 18 lipca 2010 by KasiaK in Etykiety: , ,
2

Slot Art Festiwal jest imprezą, odbywającą się co roku na terenie starego klasztoru Cystersów w Lubiążu. Festiwal przyciąga młodych ludzi z całej Polski, a nawet spoza jej granic, zachęcając do rozwijania talentów i odkrywania nowych, do otworzenia się na wszelkiego rodzaju twórczość, przekazując przez nią swoje odczucia i poglądy oraz do świadomego podejścia do istnienia. Inspiracją dla organizatorów Slota jest Stwórca Wszechświata - Bóg, który jest największym Artystą.

6 lipca o 7:35 jako grupa z Olsztyna wsiedliśmy do pociągu, zmierzającego w kierunku Lubiąża (może z wyjątkiem P., któremu na szczęście udało się dogonić pociąg na kolejnej stacji ;).
Kiedy planowałam wyjazd na Slota, spodziewałam się że będzie to luźny czas odpoczynku i dobrych rozmów ze znajomymi. I rzeczywiście, tych rzeczy nie zabrakło (no, może z odpoczynkiem nie było tak łatwo...), ale jak zawsze Bóg zaskoczył mnie i właśnie na Slocie postanowił zmienić radykalnie moją relację ze Sobą - oczywiście na lepsze!

Drugiego dnia festiwalu, podczas czasu uwielbienia i modlitwy, tak jak zwykle zaczęłam mówić do Boga, wyliczając Mu rzeczy, które jeszcze w moim życiu są nie tak, przepraszając Go za wszystkie moje niedoskonałości i grzechy, z którymi nie mogę sobie poradzić... Znowu zaczęłam plątać się w swoich myślach. Poczucie winy mieszało się z chęcią nadrobienia tego, co zaniedbałam, pragnienie bycia doskonałą przeradzało się w bezsilne błaganie o całkowite uwolnienie od tego, co wciąz robię nie tak, wątpliwości obijały się o to, czego jestem pewna - i w wyniku powstała mieszanka uczuć, myśli i wrażeń. A gdzieś na dnie wołała ona - majestatyczna, niezmienna, piękna w swojej prostocie - p r a w d a. Zaczęłam modlić się, aby Bóg pokazał mi prawdę. Aby uwolnił mnie od tego mętliku w głowie, który tak dobrze znałam, bo był on juz stałym gościem w moim umyśle. I wtedy nagle przyszła odpowiedź. Nie spodziewałam się jej i nie wiedziałam, ze az tak bardzo mną wstrząśnie. Odpowiedź była prosta - ŁASKA.

Zawsze wiedziałam, że swoimi uczynkami nie zapracuję sobie ani na zbawienie, ani na to, żeby się podobać Bogu. Bo przekonałam się, że nie wazne, jak bardzo dobrze nie chciałabym żyć, i tak popełnię jakiś tragiczny błąd, który mnie przekreśla. Wiedziałam też, że zapłatą za każdy mój grzech jest śmierć, bo tak mówi Biblia (Rzym 6:23). Wiedziałam również, że Jezus przyszedł na Ziemię i umarł po to, abym mogła być wolna od moich grzechów (2 Kor 5:21). Ale wiedzieć o czymś, a doświadczyć czegoś, to dwie zupełnie inne rzeczy... Właśnie wtedy Duch Święty włożył prawdę, o której wiedziałam, głęboko do mojego serca. W jednej chwili zrozumiałam, że nigdy nie będę na tyle idealna, aby podczas modlitwy nie mieć sobie nic do zarzucenia i czuć się czysta wobec Boga. Zrozumiałam też, że wcale nie chodzi o to, żebym starała się z całych moich sił, zeby być doskonała. Zrozumiałam, ze jest to niemozliwe. Ale jednocześnie dotarło do mnie, że Bóg właśnie po to posłał swojego ukochanego Syna Jezusa, aby wziął na siebie moje grzechy i umarł zamiast mnie, abym ja już nie musiała się martwić ile rzeczy zrobiłam nie tak i zebym mogła bez poczucia winy przyjść do Niego i pogadać z Nim. Jak z przyjacielem. Jak z Tatą.
Świadomość Jego łaski i przebaczenia dała mi ogromną wolność. Przestałam myśleć o sobie i zaczęłam dziękować Bogu w prostocie serca za to, że dał samego siebie, aby tylko mieć relację ze mną i abym mogła swobodnie przyjść do Niego pomimo moich niedoskonałości.

Życzę Ci, abyś też mógł/mogła doświadczyć tego niesamowitego przebaczenia, jakie może dać tylko Bóg poprzez wiarę w to, że Jezus zapłacił już własną śmiercią za wszystkie Twoje grzechy. Niech ta prawda zmieni Cię tak, jak zmieniła mnie. Tylko w prawdzie jest wolność.


"Niech Cięnie opuszcza łaska i prawda, zawiąz je sobie na szyi, wypisz je na tablicy swojego serca!" Przypowieści Salomona 3,3
Share

2 komentarze:

  1. Pavo says:

    Fajnie że się tym z nami dzielisz

  1. Magda says:

    Żałuję, że nie byłam na Slocie :( Trochę sobie odpuściłam, bo gdybym pokombinowała to myślę, ze jakoś dałabym radę... :)

    Kiedyś miałam podobny do Twojego moment w życiu :) Byłam wtedy na dwutygodniowych rekolekcjach i był już 12 dzień - wigilia zesłania Ducha Św., było jakieś nabo (:D) i wtedy pękłam. Chodziło o to, że przez te 12 dni reko sprawiałam tylko dobre wrażenie - jak było trzeba to śpiewałam, modliłam się, byłam aktywna na spotkaniach, a poza tym to bardzo zamknięta na Boga. I już tego dwunastego dnia nie wytrzymałam. Wzięłam gitarę i wybiegłam z kościoła podczas nabożeństwa, ryczałam i takie tam... ;P Później była jedna z najważniejszych w moim życiu rozmów i właśnie ten genialny moment stanięcia w Prawdzie przed sobą i Bogiem. Myślę, że nigdy tego nie zapomnę :) Wtedy wszystko się zaczęło - rok później przyjęłam Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela :) Chwała Panu!!!