Dlaczego "Pokolenie JC"?

Posted: środa, 25 sierpnia 2010 by radosny in
4

Czas się ujawnić. Co znaczy nazwa tego bloga? “Pokolenie JC”. Z jednej strony brzmi znajomo, z drugiej nie bardzo wiadomo do czego to przypiąć. Brzmi znajomo, bo możemy nieraz spotkać się z różnymi “pokoleniami” lansowanymi czy to w środkach masowego przekazu, czy w jakichś czasopismach.

Na przykład “Pokolenie X” (lub “Generacja X”) to pokolenie, które nie bardzo wie skąd się wzięło i dokąd zmierza. Zagubione w chaosie informacji naszego świata nie dostrzega ani sensu swojego istnienia, ani sensu istnienia świata. A jeśli już dostrzega ten sens, to jest on pozbawiony wartości, bo Pokolenie X nie wie dokładnie, czym są wartości, moralność itp.

Mamy tez “Pokolenie Kolumbów”. Tak, o tych wiemy z lekcji języka polskiego. Dla nich wartości istnieją, ale w konfrontacji z wojną nabierają nowych, traumatycznych barw i nie za bardzo przemawiają do nas dzisiaj. Możemy to szanować, ale pokoleniem Kolumbów już nie będziemy.

No i wreszcie najsłynniejsze w ostatnich latach “Pokolenie JPII”. Socjologowie do dziś się głowią nad tym, czy coś takiego w ogóle istnieje. Ale załóżmy, że istnieje – cóż więc znaczy? Jest to zaufanie i naśladowanie. Zaufanie nieżyjącemu już papieżowi Janowi Pawłowi II. Zaufanie, że mówił słuszne rzeczy, że miał rację, że nie zawiodę się jeśli będę słuchał jego nauk. Naśladowanie z kolei jego postępowania. Nie tylko słuchanie jego nauk, ale i wypełnienie ich. Pokolenie JPII, to ruch skupiający ludzi wzorujących się na Janie Pawle II.

Ludzie tworzący ten blog postawili sobie nieco inny cel. Daleko nam do Pokolenia X – my wiemy skąd przybyliśmy i dokąd zmierzamy. Nie jesteśmy też Pokoleniem Kolumbów – bo nie musimy sięgać po broń, aby bronić ojczyzny. Nie jesteśmy też pokoleniem JPII, bo naszym celem nie jest naśladowanie człowieka. Chcemy być Pokoleniem JC, gdzie “JC” oznacza “Jezus Chrystus”. Bynajmniej nie ten “Jezus Chrystus”, na którego powołują się ludzie na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, bo nasz Jezus powiedział: “Oddajcie cesarzowi, co cesarskie, a Bogu co boskie” (Mat.22:21) i nie plątał interesów politycznych z religią. Nie chodzi nam też o Jezusa, który wisi na krucyfiksach, bo o naszym powiedziano: “Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma go tu, ale wstał z martwych” (Łuk.24:5-6). Nie chodzi nam też o “Jezusa”, który jest po prostu mądrym człowiekiem, dobrym nauczycielem, kimś kto czynił dobre rzeczy, bo o naszym powiedziano: “On jest tym prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym” (1 Jana 5:20). Nasz Jezus sam o sobie powiedział: “Ja jestem droga i prawda i życie, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (Jan.14:6) oraz “Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, zyć będzie” (Jan.11:25). Nasz Jezus daje nam życie i zmienia nasze życie. Nasz Jezus uwalnia nas od naszych grzechów. Nasz Jezus nas uzdrawia. Nasz Jezus żyje.

Ale to, że wierzymy, że jest to nasz JC, to nie znaczy, że nie może to być też Twój JC! Jezus mówi: “Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.” (Mat.11:28). To wezwanie jest kierowane do wszystkich. Jedni na nie odpowiadają i dośiwadczają ukojenia, inni lekceważą, drwią lub mówią “dopóki nie zobaczę, nie uwierzę” i idą przez zycie obciążeni i zmarnowani. Po co Ci to? Lepiej przyłącz się do “Pokolenia JC” i pójdź razem z nami za Jezusem!


Share

Świętajno 2010 - Obóz Re-Newal

Posted: by alanwronisz in
0

Generalnie to w Świętajnie było extra. Zachęcam wszystkich do wzięcia udziału w obozie za rok (mam nadzieję, że takowy zosatanie zorganizowany). Świetne przeżycia i miłe wspomnienia. Naprawdę sympatyczny czas!!! Polecam.

Zdjęcia w GALERII
Strona www Obozu Re-Newal: http://www.swietajno2010.wordpress.com

Share

Moja historia - Paweł

Posted: niedziela, 22 sierpnia 2010 by Pavo in Etykiety:
0

Moja historia rozpoczyna się wiele lat temu, gdy mieszkałem jeszcze na wsi z moim ojcem, który jest alkoholikiem, podobnie jak większość mojej rodziny. Kiedy się upijał, a później również kiedy był trzeźwy, bił mnie i moją mamę, katując nas. Kilkukrotnie o mało nie zakatował mnie na śmierć, ganiając za nami z nożem i siekierą. Wmawiał mi przy tym, że to, co się dzieje, to moja wina. Gdy miałem ok. 7-8 lat uciekliśmy od ojca. W sumie to nie był pierwszy raz, ale wtedy już na zawsze. Przeprowadziliśmy się do moich dziadków, gdzie również był obecny alkoholizm. Moja mama wynajmowała mieszkanie w innej części miasta, więc widywałem ją stosunkowo rzadko. Miałem jej za złe to, że nas zostawiła w takich warunkach, nie mając dla nas czasu. U dziadków cały czas towarzyszyły mi awantury i przepychanki. Szukałem każdej okazji, by uciec z domu na podwórko, gdzie miałem znajomych podobnych sobie. Byli to w większość ludzie z patologicznych rodzin, którzy podobnie jak ja nie wiedzieli co to jest miłość. Razem z nimi wdawałem się w liczne awantury i bójki, nauczyłem się palić papierosy i upijać się. Sytuacja w domu też nie była najlepsza, usłyszałem od mamy słowa, które bardzo mocno mnie zabolały i zdeterminowały moje dalsze losy - powiedziała mi, że ja nigdy nic nie osiągnę, że już jestem skończony. W mojej małoletniej głowie wywołało to wielkie zamieszanie, doprowadziło mnie do jeszcze większego zwątpienia w siebie, stworzyłem wtedy plan, by zaćpać się na śmierć ok 20-stki. Inaczej w tym okresie musiałbym zrobić coś ze swoim życiem, więc wolałem żyć szybko i krótko. Dużo marzyłem o tym, jak mogłaby wyglądać moja przyszłość, ale bałem się jej bardzo. Rozgraniczałem realną wizję przyszłości, która mówiła mi - nic nie osiągniesz i nierealną sferę pięknych marzeń. Popadłem w stan totalnego zwątpienia we wszystko, nie potrafiłem nikomu zaufać, nikogo pokochać. Trafiłem wtedy do szpitala w stanie krytycznym z zapaleniem opon mózgowych. Pierwszego tygodnia nie pamiętam, cały czas spałem pod wpływem leków. W następnym tygodniu, gdy poczułem się lepiej, przyszła do mnie katechetka z zapytaniem czy przyjąłbym księdza. Nigdy nie byłem wierzący, ale w tamtym momencie zgodziłem się. Ksiądz po odprawieniu wszystkich rytuałów powiedział mi jedno zdanie: "Jezus za ciebie umarł". Gdy wyszedł wyśmiałem go w myślach, jednak ta myśl utkwiła we mnie. "Nikt nie umiera za drugiego człowieka, jeżeli go nie kocha" - myślałem. Postanowiłem dać szansę Jezusowi, o którym mówił ten człowiek. Modliłem się codziennie przez około tydzień, słowami mniej więcej tej treści: "Boże, jeżeli jesteś, ratuj mnie, bo sobie nie radzę". Nie pierwszego dnia, ale stopniowo wszystko zaczęło się zmieniać, ruszyła lawina... Przestałem palić, upijać się, moje reakcje z agresywnych zmieniły się na przepełnione miłością do ludzi. Najtrudniejsze było dla mnie uwierzyć w to, że ktoś może naprawdę mnie kochać. Prosiłem o modlitwę w tej sprawie trzech pastorów i gdy oni modlili się o mnie, po raz pierwszy poczułem się naprawdę kochany - to było niezwykłe doznanie obecności Boga. Długo modliłem się również o pomoc w wybaczeniu mojemu ojcu i po jakimś czasie moje nastawienie do niego rzeczywiście uległo wielkiej zmianie. Nie tylko byłem wstanie mu wybaczyć, ale i pokochać. Odwiedziłem go po wielu latach, aby go lepiej poznać. Zacząłem odbudowywać moją relację z mamą i siostrami i dziś jestem niezwykle szczęśliwy i pełen nadziei i spokoju o przyszłość. Choć były ciężkie momenty, na przykład opuścili mnie wszyscy przyjaciele i musiałem powtórzyć rok w szkole, mimo to jednak miałem w tym wielkie wsparcie Boga.

Jeżeli chciałbyś z nami porozmawiać, pisz na: pokolenieJC@gmail.com

Share

Podarunek z Góry

Posted: niedziela, 8 sierpnia 2010 by KasiaK in Etykiety:
3

Jestem niezwykle wdzięczna Bogu za to, że mam w swoim życiu bardzo wielu ludzi, którzy wnoszą w nie ogromną radość, którym mogę zaufać, zawsze liczyć na ich pomoc i wsparcie. Wszyscy oni naprawdę są darem od Boga... Był moment w moim życiu, kiedy zdecydowałam, że chcę zacząć moje życie od nowa - idąc za Jezusem, robiąc już tylko to, co jest dobre w Jego oczach. Ta decyzja kosztowała mnie utratę znajomych, którzy nie potrafili zrozumieć, dlaczego jestem gotowa porzucić cały świat dla jakiejś religijności. Nie potrafili zrozumieć, że chodzi tu o realną osobę, którą poznałam. Spotkanie z Jezusem zmienia cały światopogląd, wszystkie wartości i priorytety. Nie miałam wtedy zbyt wielu przyjaciół. Moje przyjaźnie były zaniedbane, bo najważniejszy był związek z chłopakiem, który również nie przetrwał w konfrontacji z prawdą o tym, co naprawdę jest dla nas ważne. Dla mnie ważne zaczęło być dowiedzenie się czegoś więcej o Bogu i bycie z Nim. Ale kiedy rozstałam się z chłopakiem i część moich znajomych zaczęła mieć do mnie negatywny stosunek, Bóg dał mi o wiele więcej! Zaczęłam poznawać ludzi, którzy w swoim życiu również uznali za najważniejsze podążanie za Jezusem pomimo jakichkolwiek przeciwności. W tych ludziach znalazłam przyjaciół, jakich nigdy wcześniej nie miałam. Połączyło nas coś więcej niż to, co zazwyczaj łączy przyjaciół. Chociaż jesteśmy bardzo różni, Jezus łączy nas, dając nam swojego Ducha - takiego samego dla wszystkich.
Parę dni temu skończyłam 18 lat. Zawsze marzyłam o tym dniu i zastanawiałam się, jak będę go obchodzić. Ale nigdy się nie spodziewałam, że tego dnia w centrum będę wcale nie ja, lecz Jezus, który żyje we mnie! Mając dookoła siebie wszystkich ludzi, na których mi zależy, ledwo powstrzymywałam się od łez! :) Patrzyłam na osoby, które od dawna są w moim życiu, ale też na te, z którymi połączył mnie Bóg. Byłam ogromnie szczęśliwa, że miałam okazję przy ognisku powiedzieć wszystkim historię o tym, jak Bóg zmienił moje życie. Kiedyś może znajdzie się ona na tym blogu ;)


Ta obietnica Jezusa spełniła się w moim życiu:




Jezus odpowiedział: Zaprawdę powiadam wam, nie ma
takiego, kto by opuścił dom albo braci, albo siostry, albo matkę, albo ojca, albo dzieci albo pola dla mnie i dla ewangelii, kto by nie otrzymał stokrotnie, teraz, w doczesnym życiu domów, i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i pól, choć wśród prześladowań, a w nadchodzącym czasie żywota wiecznego. Ew. Marka 10,29-30

Jeżeli chciałbyś z nami porozmawiać, pisz na: pokolenieJC@gmail.com

Share

Zakościele - Bóg jest dziwny

Posted: wtorek, 3 sierpnia 2010 by olgab in Etykiety:
0

Zakościele to ośrodek położony w województwie Łódzkim, ok. 30 min drogi od Tomaszowa Mazowieckiego. Fundacja PROeM organizuje w tym miejscu chrześcijanskie obozy dla dzieci i młodzieży, a także wczasy dla rodzin. Co roku, tylko w okresie wakacji, miejsce to odwiedza ok. 1450 obozowiczów.

Fishart, czyli turnus, w którym uczestniczyłam, był skierowany do młodzieży artystycznej, kreatywnie nastawionej do życia. Organizowane były różnego typu warsztaty - od gitary basowej i akustycznej, przez malarstwo i dramę, po instrumenty perkusyjne i śpiew. Każdy mógł znaleźć dla siebie coś ciekawego. Wszystkie te warsztaty oparte były na inspiracji Bogiem i oddawaniu Mu chwały.

Każde poranne i wieczorne spotkanie było przepełnione Bożym Słowem, głównie nastawionym na ewangelizację młodych ludzi. Na jednym ze spotkań omawiana była "dziwność Boga"- to ciekawe, że w różnego typu charakterystykach Boga często nie jest wymieniana akurat ta - Bóg jest dziwny. Czasami daje On nam rzeczy, które my sami uważamy za niewłaściwe dla naszego życia. Wtedy się buntujemy i chcemy robić coś po swojemu, ale któż wie lepiej, niż Bóg, co jest dla nas dobre? W końcu jesteśmy Jego stworzeniami. Jeśli więc nie wszystko idzie po twojej myśli, a rzeczy czasami układają się nie tak, jak byś chciał, to ufaj, że wszystko z pewnością skończy się dobrze - Bóg kocha każdego i każdego uważa za kogoś niezwykle wartościowego i z pewnością daje nam tylko dobre rzeczy. Sam fakt, że nie musimy umierać za każdy nasz grzech dzięki ofierze Jezusa na krzyżu, jest wyrazem Jego wspaniałej miłości.

Na tym obozie prawdziwie zrozumiałam, jak bardzo Bóg mnie kocha. Jak niepojęta jest Jego miłość. Wiedziałam o tym niemal od zawsze, ale tym razem doznałam tego osobiście i dogłębnie. Bóg jest miłością - to nie są tylko słowa. Poniższa piosenka niezwykle mnie poruszyła:



Jeżeli chciałbyś z nami porozmawiać, pisz na:
pokolenieJC@gmail.com

Share