Chodzenie po wodzie....

Posted: piątek, 4 marca 2011 by Oluś in
0

Chodzenie po wodzie...



Gdy Jezus żył na Ziemi działy się bardzo niecodzienne rzeczy. Ludzie byli uzdrawiani z przeróżnych chorób, wskrzeszani z martwych, przemieniani, demony wypędzane, jedzenie było rozmnażane...

Zdarzyło się też coś innego.

W Ewangelii wg św. Mateusza 16 rozdział od 22 wersu czytamy:

I zaraz wymógł na uczniach, że wsiedli do łodzi i pojechali przed nim na drugi brzeg, zanim rozpuści [odprawi] lud. A gdy rozpuścił lud, wstąpił na górę, aby samemu się modlić. A gdy nastał wieczór, był tam sam. Tymczasem łódź miotana przez fale oddaliła się już od brzegu o wiele stadiów; wiatr bowiem był przeciwny. A o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, idąc o morzu. Uczniowie zaś, widząc go idącego po morzu, zatrwożyli się i mówili, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Ale Jezus zaraz do nich powiedział: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się!..”

Zatrzymajmy się na chwilkę.. i wyobraźmy sobie wielu mężczyzn na łodzi. Wszyscy zajęci pracami związanymi z byciem na łodzi. Nagle widzą jakąś postać idącą po wodzie i z przerażania krzyczą (w.26)! Dlaczego nie byli przygotowani na takie działanie Boga? Kilka godzin wcześniej przecież roznosili rozmnożone przez Jezusa ryby i chleb... Byli świadkami uzdrowień wielu ludzi.

Bali się... Ale Jezus od razu zapewnia ich, że to On, żeby się nie bali. Nie gani ich za małą wiarę.

Czytajmy dalej:

A Piotr, odpowiadając mu, rzekł: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie. A on rzekł: Przyjdź. I Piotr, wyszedłszy z łodzi, szedł po wodzie i przyszedł do Jezusa. A widząc wichurę, zląkł się i, gdy zaczął tonąć, zawołał, mówiąc: Panie, ratuj mnie. A Jezus zaraz wyciągnął rękę, uchwycił go i rzekł mu: O małowierny, czemu zwątpiłeś? A gdy weszli do łodzi, wiatr ustał. A ci, którzy byli w łodzi, złożyli mu pokłon, mówiąc: Zaprawdę, Ty jesteś Synem Bożym.”

Piotr chce iść do Jezusa, chce iść po wodzie. Chce dokonać, doświadczyć czegoś niesamowitego. Prosi jednak Jezusa o zaproszenie do siebie. On mówi „przyjdź”. I jeżeli by strach go przemógł, nie postawił by kroku na tafli morza. Ale nie. Miał na tyle silną wiarę że wyszedł! I nie prosił kilka razy Jezusa o potwierdzenie czy na pewno dobrze usłyszał, przecież szum fal mógł mocno zakłócić przekaz. Wyszedł z łodzi i szedł! To był wielki akt wiary, lecz spuścił wzrok z Jezusa, spojrzał dookoła na wichurę i się przestraszył... . Nawet w takiej sytuacji Bóg wyciąga rękę z pomocą!

My wszyscy chcemy żeby wielkie dzieła działy się dookoła nas. I chwała Bogu za to! Do tego jesteśmy też przeznaczeni! Ale musimy być gotowi na wyjście z bezpiecznego i ciepłego miejsca, na robienie czegoś nietypowego, niezrozumiałego dla ludzi. I często to może wydawać się bardzo głupie i szalone, ale „jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rzym8,31)


Ola

0 komentarze: