NiePodlegli

Posted: poniedziałek, 21 listopada 2011 by KasiaK in
0

Głowa każdego z nas jest przepełniona milionem myśli, biegną one z prędkością światła, gonią, przypominają o tym, co jeszcze mamy zrobić, często nie dajemy rady, nie mamy czasu na wypełnienie wszystkiego, co sobie postanowiliśmy, musimy chodzić do szkoły, pracy, uczyć się, zajmować domem, dziećmi, młodszym rodzeństwem, a chcielibyśmy jeszcze znaleźć chwilę dla siebie, spotkać się z przyjaciółmi, pooglądać telewizję, poczytać lub po prostu odpocząć, siedząc na wygodnej kanapie, leżąc na miękkim łóżku.


Gdzieś w tej codziennej rutynie, zabieganiu i natłoku myśli gubimy prawdziwy sens, cel… Czasami potrzebujemy wyciszenia, przypomnienia, że…

Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego życia... 2 Tym. 2,4

Dla niektórych takim przypomnieniem, a dla mnie uświadomieniem była konferencja młodzieżowa w Białymstoku (http://www.niepodlegli.org). Niby podążyłam za Jezusem, a jednak znam Go jeszcze tak słabo, tak krótko, nie wiem, czego On ode mnie oczekuje, co mam robić, żeby to Jemu, nie ludziom, nie światu się podobać.

Usłyszałam wiele pytań i znalazłam wiele odpowiedzi, dostrzegłam, że pomimo zawierzenia Mu, zdarza nam się wplątać w sytuacje, które zupełnie, ale to zupełnie Mu się nie podobają, że pakujemy do głowy coś, co nas psuje, co nie jest Prawdą, że rzucamy oskarżenia, osądzamy innych, a potem robimy wszystko, żeby tylko nie przyznać się do błędu, byle tylko nie powiedzieć – „przepraszam, wybacz”. Szukamy rozwiązań gdzieś w swoim niedoskonałym umyśle, zamiast wybrać Jego ramiona, uciekamy się do tanich sztuczek, brniemy coraz głębiej…

A przecież jest tylko jedno wyjście, tylko jedna droga – Jezus! To On otwiera oczy ślepym, uzdrawia chorych, pociesza tych, którzy się smucą. W czasie uwielbień, podczas wykładów, seminariów, kazania dotarło to do mnie z całą mocą, w końcu zaakceptowałam, że nie mogę stosować żadnych półśrodków, że to wybór między uznaniem innych a Jego uznaniem, między oszustwem, hipokryzją, obłudą a Prawdą i szczerością, między śmiercią a Życiem.

Gosia


Jeśli chcesz się z nami skontaktować, pisz na:

pokolenieJC@gmail.com


Przemyślenia na temat wyborów

Posted: niedziela, 20 listopada 2011 by Pavo in
0

Wszyscy codziennie musimy dokonać wielu wyborów. Każdy nasz wybór niesie za sobą skutki - negatywne bądź pozytywne. Mężczyzna decyduje się kochać kobietę do końca swojego życia pomimo jej wad, człowiek zraniony decyduje się przebaczyć tym, którzy go zranili, studenci decydują o wyborze uczelni...

Moje życie przepełnione jest skutkami złych wyborów i decyzji, w większości były to moje wybory, ale wiele z nich było ode mnie niezależnych. Wielki wpływ na każdą decyzję w moim życiu miały decyzje podjęte wcześniej przez bliskich mi ludzi. Na przykład kiedy podjąłem decyzje wybaczenia mojemu ojcu wszystkie krzywdy, których od niego doświadczyłem, on wybrał alkohol. Moja ciotka, która jako jedyna w mojej rodzinie stworzyła normalny i ciepły dom, będąc dla mnie nadzieją, że ja również będę mógł się z tego wyrwać, na końcu jednak również wybrała alkohol. Ja też przez wiele lat wybierałem alkohol jako ucieczkę przed wszystkim, czego się bałem.

Przyszedł czas kiedy musiałem wybrać jaki tor i kształt chcę nadać swojemu życiu, czy chcę dalej uciekać, czy zmierzyć się z "gigantami" mojego życia. Musiałem wybrać, czy chcę pozostać w klatce, w jakiej zamknęli się moi bliscy, czy z niej wyjść. Mogę mnożyć przykłady krzywd jakich doświadczyłem w życiu i wybrać obwinianie za nie Boga lub przyjąć od Niego miłość i wsparcie. Dziś również życie nie szczędzi mi trudnych wyborów. Jednak wybieram mądrze, wybieram nienawiść do wszystkiego, co było powodem krzywd, których doznałem i jakie wyrządziłem w swoim życiu... Upijanie się, złość, zazdrość, obojętność na krzywdę, przemoc... Wszystkiego tego, co Biblia nazywa "grzechem". Wybieram przebaczenie dla wszystkich ludzi, którzy mnie kiedykolwiek skrzywdzili. Prawdopodobnie to właśnie brak przebaczenia dla ich własnych krzywdzicieli spowodował w tych osobach to, że powtarzają oni te sami błędy. Wybieram również zaufanie Bogu, bo po prostu wiem, że On mnie nie zawiedzie, kiedy zawiodą wszyscy inni, a nawet wtedy, kiedy zawiodę ja sam.

Przyjacielu/Przyjaciółko TY też wybierz w swoim życiu mądrze.



Jeśli chcesz się z nami skontaktować, pisz na:
pokolenieJC@gmail.com

Spotkania pod sykomorą

Posted: wtorek, 8 listopada 2011 by KasiaK in
0

Jest to czas wspólnych spotkań podczas których mają miejsce:
* ciekawy wykład, poprzedzony dyskusją, w której każdy może przedstawić swój pogląd

* luźny czas rozmów, gier, zabaw i po prostu bycia ze sobą

* dla chętnych – czas uwielbienia i modlitwy

A wszystko w kawiarnianej atmosferze. Przyjdź, aby poznać nowych ludzi i znaleźć odpowiedzi na swoje pytania!



W LISTOPADZIE I GRUDNIU ZAPRASZAMY NA CYKL SPOTKAŃ POD TYTUŁEM:
DOCHODZENIE W SPRAWIE JEZUSA
06.11 > Jezus - prawdziwy rewolucjonista czy konformista?
20.11 > Jezus - jeden z wielu czy jedyny pośród wielu?
27.11 > Zycie Jezusa - fakty i mity
04.12 > Co dzisiaj robi Jezus? Prawdziwe historie /dobre jedzenie/
11.12 > Bóg, który był człowiekiem
17.12 > JAZZ POD SYKOMORĄ - jazzowy koncert przedświąteczny (uczniowie PSM w Olsztynie) /dobre jedzenie/ Jaki jest sens Świąt we współczesnym świecie?

NIEDZIELE
17:00
Kafejka - ul. Boenigka 12A (Jaroty), Olsztyn



Fastfoodowy Bóg - o zapomnianej wartości oczekiwania

Posted: piątek, 23 września 2011 by KasiaK in
1


Spotyka się wielu ludzi, zawiedzionych chrześcijaństwem z powodu jego "nieskuteczności". Argumentują oni swoje odrzucenie Boga tym, że kiedyś, gdy prosili Go o pomoc w trudnych sytuacjach, On nie zareagował. Jeśli nie odpowiedział, to znaczy, że nie słyszał prośby, a jeśli nie słyszał, to znaczy, że On nie istnieje. Ale czy to na pewno prawidłowy sposób myślenia?

Współczesny świat działa na wysokich obrotach. Co więcej, mam wrażenie, że z każdym dniem rzeczywistość przyspiesza. Wymagania społeczeństwa co do szybkości wykonania zamawianych usług czy funkcjonowania zakupionych sprzętów ciągle rosną. Niecierpliwimy się, gdy komputer włącza się dłużej niż kilkadziesiąt sekund lub gdy w McDonaldzie mówią nam, że trzeba poczekać kilka minut na hamburgera, a stanie w korku jest emocjonalną katorgą kierowców. Gdzie podziała się nasza wdzięczność? Dlaczego nie dostrzegamy, jak wiele mamy udogodnień, a zamiast tego niecierpliwimy się, gdy nasze wymagania nie zostaną w 100% spełnione?

Przyspieszająca wciąż cywilizacja sprawiła, że my, którzy w niej funkcjonujemy, zaczynamy patrzeć na rzeczywistość przez pryzmat norm, w jakich żyjemy. Ale zapominamy, że wszystkie wynalazki i dobra, które sprawiają, że nasze życie staje się łatwiejsze i szybsze, są dziełem człowieka. Taki świat jest sztuczny. Natychmiastowe zaspokajanie wszystkich ludzkich potrzeb jest wygodne, ale nie jest naturalne - nie jest częścią świata, który nas otacza. Naturalne leki otrzymywane z roślin działają o wiele wolniej niż tabletki przeciwbólowe o przyspieszonym działaniu. Kwiaty mają odpowiedni czas w roku, kiedy mogą zakwitnąć, a drzewa, kiedy mogą wydać owoce. Rolnik pracuje przez cały rok, aby jesienią zebrać plon swojej pracy. Chociaż człowiek zmienia rzeczywistość dookoła siebie, naturalny świat stworzony przez Boga jest od wieków niezmienny. Wszystko toczy się wciąż w tym samym spokojnym, stałym rytmie. A co ze Stwórcą tej harmonii?

Biblia mówi o tym, że Bóg się nigdy nie zmienia. On zawsze był, jest i będzie taki sam. Jak bardzo byśmy nie zmieniali otaczającego nas świata, On wciąż pozostaje niezmienny. Jeśli próbujemy dopasować Boga do naszych współczesnych oczekiwań, możemy wygenerować sobie bożka, który będzie mieścić się w naszym ściśle ułożonym planie zajęć, ale nie będzie to Pan Wszechświata, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba. To my musimy dopasować się do Jego natury, jeśli chcemy mieć z Nim coś wspólnego i zrozumieć sposoby Jego działania. Wielokrotnie w Biblii widzimy, jak dużą wartość dla Boga ma nasze oczekiwanie. On jest "Bogiem działającym dla tego, który Go oczekuje" (Izaj 64,4). W dzisiejszym świecie mamy tak wiele praw i możliwości do odbierania różnego rodzaju usług. Często przyjmujemy rolę klienta, który ma wymagania do osób, które mu służą. Natomiast Bóg nie jest kimś, kto ma służyć nam swoją wszechmocą. To my jesteśmy Jego sługami. Jeśli zależy nam na doświadczaniu Jego działania, powinniśmy nauczyć się czekania. Podam kilka przykładów ludzi z Biblii, którzy czekali:

Abraham
czekał 25 lat na urodzenie syna Izaaka, który był wypełnieniem obietnicy, danej mu przez Boga.
Józef
czekał 20 lat na wypełnienie snu, jaki miał od Boga, będąc przy tym sprzedany przez swoich braci do obcego kraju i niesprawiedliwie wtrącony do więzienia.
Mojżesz
czekał 80 lat na Boże powołanie, a potem ponad 40 lat na ujrzenie z daleka ziemi obiecanej.
A Dawid, którego serce w najgorszych sytuacjach wciąż czekało na Bożą pomoc, składa piękne świadectwo:

Tęsknie oczekiwałem Pana: Skłonił się ku mnie i wysłuchał wołania mojego. Ps 40,2


Następnym razem, kiedy pomyślisz o tym, że Bóg Cię nie słyszy lub zwleka z odpowiedzią, pomyśl o Abrahamie. Bóg nie zwleka. On odpowiada i działa w swoim doskonałym czasie. Nasze przyzwyczajenie do natychmiastowego zaspokajania potrzeb i usuwania problemów czy bólu wynika ze standardów współczesnego świata. Standardy Boga są zupełnie inne. On zwraca się ku tym, którzy Go oczekują.
Jeśli chcesz, aby Bóg zadziałał w jakiejś sprawie Twojego życia, sprawdź swoje motywacje i swój stosunek do Boga. On istnieje. On słyszy. On odpowiada i działa. Jeśli szczerze i z pokorą będziesz do Niego wołać, On na pewno zareaguje na Twoje oczekiwanie!
Oczekiwanie sprawiedliwych przynosi radość, lecz nadzieja bezbożnych wniwecz się obraca. Przyp 10,28


BIWAK W LINOWIE!

Posted: czwartek, 30 czerwca 2011 by radosny in
0




Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą a czasem naszego bloga odwiedzają, ekipa Pokolenie JC jedzie w dniach 4-10 lipca 2011 wraz ze znajomymi na biwak do Linowa k/Szczytna
Wyświetl większą mapę.


Jeżeli chcesz spędzić czas inaczej niż siedząc w domu, mamy dla ciebie propozycję. Przyjedź do linowa gdzie czeka na ciebie:

- Jezioro (a nawet prysznic)

- Codzienne ogniska (kiełbasa we własnym zakresie)

- Sporty i gry planszowe

- Ciekawe wykłady/rozmowy na trudne życiowe tematy

- Ciekawi ludzie (Tacy których może znasz i tacy których nie znasz)

- Masa zabaw, wygłupów, spacerów, rozmów i całego biwakowego klimatu.

Jak nam się to uda zależy od waszej chęci. Potrzebujesz tylko:

- Namiotu

- 50 zł (zrzuta na jedzenie)

- Środków higieny osobistej (co uważasz za słuszne)

- I oczywiście wszystkiego co potrzebne by przeżyć (więcej przydatnych info tutaj ---> http://www.beargrylls.com.pl/)

- jeśli chcesz pouczyć się lub poćwiczyć kręcenie poikami to zabierz ze sobą 2 długie podkolanówki i 2 piłeczki do tenisa - będzie możliwość nauczenia się tego

Jeżeli jesteś zainteresowany możesz uzyskać więcej info na facebook'u lub pod adresem email pokoleniejc@gmail.com

Zgłoszenia również przyjmujemy pod adresem email: pokoleniejc@gmail.com

http://www.facebook.com/event.php?eid=223807664313747

Znasz już tę historię?!?

Posted: wtorek, 21 czerwca 2011 by Pavo in
0



Jeśli nie widzisz polskich napisów, kliknij na znaczek "cc" na dole okienka z filmem.

Dlaczego czytam Biblię?

Posted: środa, 25 maja 2011 by KasiaK in
0



Biblia jest podobno najczęściej wydawaną książką na świecie. Według niektórych danych została przetłumaczona na blisko 2 500 języków, a rocznie sprzedawanych jest około 20 000 000 (słownie: dwadzieścia milionów) egzemplarzy. Jednocześnie trzeba przyznać, że wcale nie jest lepiej znana (w Polsce) niż „Potop” czy „Pan Tadeusz” (jak widać na filmiku powyżej).

Pamiętam mój pierwszy osobisty, niczym nie przymuszony, wynikający jedynie z własnego zainteresowania kontakt z Pismem. Ktoś mi powiedział, że księga Apokalipsy św. Jana jest straszna i tajemnicza… więc zacząłem czytać. Przeczytałem pierwszych kilka rozdziałów i skończyłem. Kolejny raz sięgnąłem po nią, kiedy już byłem nieco bardziej myślącą istotą (jakieś 5 lat później). Miałem za sobą „solidne” przygotowanie z liceum i głowę pełną własnych pomysłów na świat. Zacząłem tym razem nie od końca, ale od początku. Przeczytałem pierwszych kilkanaście rozdziałów (!)… i poddałem się. A w zasadzie to się znudziłem. Opowieści o jakichś ludziach sprzed lat, że ten miał tyle kóz, a tamten tyle. Trochę krwi i nieporozumień rodzinnych. No i co jakiś czas w fabule pojawiał się taki ktoś, który nie wiedziałem do końca jaką odgrywa w tym wszystkim rolę – mam na myśli Boga. Oczywiście chodziłem w szkole na religię, ale starałem się podejść do tekstu obiektywnie – stanąć jakby obok włożonej do mojej głowy wiedzy. W wyniku tego zobaczyłem, że Bóg jakoś dziwnie odstaje od tej narracji. Mogłem zrozumieć i wczuć się w sytuację ludzi, ich dylematy – w końcu sam jestem człowiekiem – jednak kiedy na scenę wkraczał Bóg, miałem wrażenie, że nie pasował On do tego (a może raczej mojego) świata.

Któregoś dnia pojechałem ze znajomymi na pewien festiwal (www.slot.art.pl), na którym poznałem ludzi, którzy nazywali siebie chrześcijanami i w przeciwieństwie do „chrześcijan”, których znałem na co dzień, kochali Jezusa, ufali mu i naprawdę chcieli z Nim żyć i Mu się podobać. Miałem czas i możliwość posłuchać ich i powiedzieć im o swoich wątpliwościach odnośnie wiary. Nie mogę powiedzieć, że wszystko rozumiałem i miałem poukładane w głowie (jeśli chodzi o wiarę), kiedy poprosiłem ich o modlitwę. Powiedziałem do nich: „Pomódlcie się o moje nawrócenie”, a oni z chęcią i z uśmiechem na ustach posadzili mnie na trawie i zaczęli się modlić. Nie wiedziałem, co będzie się działo, ale wiedziałem, że chcę poznać tego Kogoś, o kim tyle mówili. Już wcześniej sam próbowałem się otworzyć i odezwać szczerze do Boga, jednak coś mnie jakby oddzielało od Niego (lub nawet odpychało, wbrew mojemu wewnętrznemu pragnieniu zbliżenia). Podnosiłem ręce tak, jak inni, śpiewałem: „Wielbię Cię”, zamykałem nawet oczy (tak mocno, że aż mnie twarz bolała)… nic nie poskutkowało. Nie wiedziałem, co oni widzą i czują, czego ja nie widzę i nie czuję. Jednak wtedy, gdy moi znajomi zaczęli się o mnie modlić, ja poddałem się i powiedziałem po prostu: „Jezu, jeśli jesteś, przyjdź i mnie dotknij”. Już mi się odechciało kombinować, ale te słowa wyrażały szczere pragnienie. W odpowiedzi stało się coś cudownego. Doświadczyłem, że ktoś przy mnie jest, a nawet bardziej niż przy mnie – we mnie! Coś we mnie się zmieniło, pękło. Zacząłem się modlić, jak nigdy przedtem i co najważniejsze – wiedziałem, że to ma sens, że ktoś mnie słucha, że ktoś odpowiada.

Tego samego dnia otworzyłem ponownie Biblię, ale tym razem nie mogłem przestać czytać. Różnica była kolosalna – teraz najciekawszą i najwłaściwszą postacią, jaka pojawiała się na kartach Biblii był Bóg. Ten, który wcześniej nie pasował mi do całości, teraz musiał tam być! W zasadzie to wszystko się tak poprzewracało w mojej głowie, że to nie miałoby sensu, gdyby Jego nie było w tej książce. Od tego czasu minęło sporo lat i wciąż nie mogę przestać czytać Biblii. Co się zmieniło? Poznałem autora. Jeśli nie znasz Boga, to Biblia nie będzie ciebie interesować (a o tym, że poznać Go można i jest to konieczne, przeczytaj w „Ile za niebo?”). Gdybyś otrzymał list od jakiegoś Iksińskiego, który pisałby o sobie i swoim życiu, to pewnie zanudziłbyś się na śmierć. Jednak gdyby się okazało, że w twojej skrzynce jest list od ukochanej osoby, to pewnie nie mógłbyś się oderwać od czytania i wciąż byłoby ci mało.

Z tego właśnie powodu czytam Biblię. A dzięki temu, że moim bliskim znajomym jest Jezus, zawsze mogę zwrócić się do Niego o pomoc w zrozumieniu Pisma i zawsze ma dla mnie czas i cierpliwość, aby tłumaczyć to, co trudne. Biblia jest dla mnie jak list od Ojca, w którym On mówi mi o sobie samym i o mnie. Biblia jest dla mnie jak historia mojego życia i życia moich przodków – dotyczy mnie na maxa. Nie jest jak encyklopedia, ale bardziej jak email od przyjaciela lub status na Facebooku informujący mnie co myśli lub co robi bliska mi osoba (lub jak komentarze do mojego statusu :)). Gdybym jej nie znał, to nie byłbym w stanie nic o niej przeczytać, a jeśli nawet, to nic bym z tego nie zrozumiał.

Czy dołączyłeś już do grona znajomych Jezusa? Jeśli nie, to ciężko będzie ci odebrać Jego świeże myśli na co dzień, a bez nich można nieźle się pogubić.

radosny

Chwasty codziennego życia

Posted: wtorek, 17 maja 2011 by KasiaK in
2


Czy czasami nie jesteśmy skłonni do dzielenia naszego życia na dwie sfery – życia codziennego, która zajmuje większość naszego czasu, i „życia z Bogiem”? Niekiedy nawet zdajemy się być dwoma zupełnie innymi osobami, w zależności od tego, w jakiej sferze aktualnie się poruszamy. Boga wpuszczamy tylko do tych momentów naszego życia, w których jesteśmy przygotowani na to, że On patrzy. Chcemy, aby widział, że jesteśmy w kościele czy robimy jakieś dobre rzeczy. Natomiast są chwile, w których wolimy myśleć, że akurat teraz Bóg na nas nie patrzy. Biblia mówi, że przed Bogiem nie można się ukryć – On jest wszechobecny. Nie tyle obserwuje nas „z góry”, jak często sobie wyobrażamy, ale ciągle jest obok nas, niezależnie od tego, gdzie my się znajdujemy. I z pewnością interesuje Go każda chwila naszego życia, a nie tylko momenty przeznaczone przez nas na rzeczy duchowe.

Jeśli relacja z Bogiem jest dla nas ważna, musimy pamiętać, że wpływ na nią ma nie tylko sposób, w jaki żyjemy podczas „duchowego trybu życia”. W oczach Boga nasze życie jest całością. W 15 rozdziale Ewangelii Jana Jezus mówi: „Trwajcie we mnie”. Wskazuje to na ciągłość naszej relacji z Jezusem. Nie mówi On: „Trwajcie we mnie podczas modlitwy” czy „Trwajcie we mnie, kiedy jesteście w kościele”. Czy możesz powiedzieć, że nieustannie trwasz w Jezusie, czy też przypominasz sobie o Nim tylko podczas funkcjonowania sfery „duchowej”? Jeśli chcemy, aby nasza relacja z Bogiem była obfita, pełnowartościowa i dająca spełnienie, musimy zdać sobie sprawę z tego, że wpływ na nią ma każda chwila naszego dnia. Małe decyzje, które podejmujemy w ciągu dnia, mogą być kluczowe dla kształtowania się naszych życiowych priorytetów. Jakiej muzyki będę słuchać? Jaką książkę będę czytać? Co obejrzę w telewizji? Na jakie strony internetowe wejdę i ile spędzę na nich czasu? Z kim się spotkam i gdzie? Złe decyzje mogą skutecznie zaśmiecić nasze serce i oddalić je od serca Boga, a nawet całkowicie zabić w nas tęsknotę za Nim i potrzebę spędzania z Nim czasu. Jezus w przypowieści o siewcy (Ew. Łk 8,5-15) mówi o rozsiewanym ziarnie, którym jest Słowo Boże, i porównuje słuchających go ludzi do czterech rodzajów gleb. Jedna z nich chętnie przejmuje ziarno, jednak później pojawiają się ciernie - chwasty, skutecznie tłumiące to, co robi w nas Bóg. Te ciernie to właśnie, jak mówi Jezus, "troski, bogactwa i przyjemności życia". Ich działanie nie jest nagłe, lecz rozrastają się one stopniowo i niepostrzeżenie.

Kiedyś słyszałam ciekawą historię. Pewien człowiek bardzo lubił chodzić do kina, robił to codziennie. Był on wierzący i zastanawiał się, co myśli Bóg o jego codziennych wyjściach do kina. Ktoś doradził mu, aby zabrał ze sobą do kina nie kogo innego, jak samego Jezusa ;) Ten człowiek poszedł więc do kasy, kupił 2 bilety i usiadł wygodnie w fotelu, mając obok siebie wolne miejsce, przeznaczone dla Jezusa. W trakcie seansu człowiek postanowił wyjść z sali ze względu na swojego przyjaciela, siedzącego obok. Chyba film nie bardzo mu się spodobał…

A co by się stało, gdybyś Ty zaprosił Jezusa do swoich codziennych spraw? Czy spodobałaby Mu się muzyka, której byście słuchali czy filmy, które byście razem oglądali? Czy czułby się dobrze wśród Twoich znajomych?

Trwanie w Jezusie nie jest ascezą. Nie chodzi o maksymalne ograniczenie wszelkich informacji, dochodzących do ciebie i zrezygnowanie z jakichkolwiek rozrywek. Bóg jest dobrym Bogiem i zależy Mu na naszym dobrym samopoczuciu. Strach przed wpuszczeniem Boga do sfery życia codziennego wynika z braku zaufania Jego dobroci i miłości. Nasz Stwórca dobrze wie, że potrzebujemy odpoczynku, rozrywki i przyjaciół. Jego celem nie jest zagonienie nas do komory i zmuszenie do 24-godzinnej modlitwy, najlepiej o chlebie i wodzie. On pragnie, abyśmy chcieli żyć z Nim 24 godziny na dobę – jedząc śniadanie i dziękując Mu za pyszne jedzenie, idąc do szkoły i pracy, spędzając swój wolny czas tak, aby móc rozwijać w sobie coraz więcej pozytywnych rzeczy, spotykając się z ludźmi, którzy wniosą coś wartościowego do naszego życia albo do których życia my będziemy mogli wnieść coś wartościowego, opowiadając im o Jezusie. On tak bardzo nas pokochał, że pozwala nam mieć ze Sobą więź bliższą nawet, niż w relacji małżeńskiej – małżonkowie stają się „jednym ciałem”, z Bogiem możemy stać się „jednym duchem”! „Trwajcie we mnie, a ja w was” – mówi Jezus. Twój Bóg pragnie przebywać w tobie, jeśli tylko ty zgodzisz się dzielić z Nim swoje życie.

Najdrobniejsza czynność, którą wykonujesz, każda myśl, która się pojawia w twojej głowie – ma wpływ. Nie przeocz tego. Biblia mówi: „Co człowiek sieje, to i żąć będzie”. Czy zasiejesz dziś w sobie coś, co upiększy twój duchowy ogród, czy też zapełnisz go chwastami, zależy od ciebie.

Znaczenie Świąt Wielkanocnych

Posted: sobota, 23 kwietnia 2011 by KasiaK in Etykiety:
0

Wielkanoc ma swoje źródło w żydowskim święcie Paschy. Jest to święto biblijne, którego przestrzeganie zalecił Izraelitom sam Bóg. Pascha miała być pamiątką wydarzenia, które towarzyszyło Żydom przy ich wyjściu z Egiptu. Kiedy faraon po wielu dotykających jego kraj plagach wciąż nie chciał wypuścić ludu Bożego z ziemi egipskiej, Bóg postanowił ostatecznie objawić mu swoją moc. Nakazał Izraelitom, aby przygotowali baranka, pomazali jego krwią drzwi swoich domów, a następnie spożyli wieczerzę w swoich rodzinach. W nocy śmierć miała dotknąć wszystkich pierworodnych w kraju. Jedynie domy, oznaczone krwią baranka, miały zostać pominięte. Wspaniałość symboliki tego święta możemy zrozumieć dopiero wtedy, gdy zwrócimy uwagę na wydarzenia opisane w Nowym Testamencie – śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Jezus został ukrzyżowany w czasie świętowania żydowskiej Paschy, a prorok Izajasz w ten sposób mówił o nadchodzącym Mesjaszu: „Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich”(Iz 53,7). Jedynym symbolem wielkanocnym, który ma powiązanie z chrześcijaństwem, jest baranek. Tak, jak niewinne zwierzę było zabijane przez Izraelitów, tak Jezus, chociaż był bez grzechu, został uznany za przestępcę i ukrzyżowany. Co więcej – tak, jak krew baranka ratowała domy Izraelitów przed śmiercią, tak krew Jezusa ratuje przed śmiercią nas, niezależnie od naszej narodowości. Bóg nie patrzył na to, kto znajdował się w pomazanym krwią domu – zwracał uwagę jedynie na oznaczenie, którego wykonanie zalecił. Jezus Chrystus umarł na krzyżu, aby uratować przed duchową śmiercią każdego, kto się do Niego zwróci. Żydzi musieli uwierzyć Bogu i zgodzić się na Jego sposób uchronienia ich przed śmiercią. Podobnie my dzisiaj musimy uwierzyć, że Jezus jest dla nas jedynym sposobem na uniknięcie śmierci za nasze grzechy. Zmartwychwstanie Jezusa natomiast jeszcze bardziej upewnia nas w tym, że On jest godzien zaufania i rzeczywiście ma moc dać nam życie wieczne. Zmartwychwstając, Chrystus udowodnił, że jest Panem życia i śmierci. Jeśli mógł powstać z martwych, oznacza to, że może również nas wzbudzić do życia, choćbyśmy nawet umarli (Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. – mówi Jezus w J 11,25).

Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, to nie są mity czy bajki. Wydarzenia związane z Jego życiem są historycznie udokumentowane. Rękopisów, potwierdzających historyczność tych wydarzeń jest o kilka tysięcy (!) więcej niż na przykład rękopisów, mówiących o istnieniu Juliusza Cezara. Dzisiaj żaden poważny historyk nie odważy się podważyć faktu śmierci Jezusa. Ale również faktu Jego zmartwychwstania, które wydaje się być wydarzeniem niemożliwym i fantastycznym, do dziś nikt nie potrafi obalić! Tworzone są różne teorie spiskowe związane ze Zmartwychwstaniem, jednak są one na tyle trudne do udowodnienia, że najbardziej wiarygodną wersją zdarzeń wydaje się być po prostu to, że Jezus rzeczywiście powstał z martwych. Nowy Testament w formie historycznej relacji dokładnie opisuje wydarzenia związane ze zmartwychwstaniem Jezusa. Według tych relacji ponad 500 osób widziało zmartwychwstałego Jezusa, a wielu z nich w momencie opisywania tych wydarzeń jeszcze żyło! Czy apostoł odważyłby się pisać o tym, gdyby wiedział, że odbiorca jego listu, sprawdzając te informacje i docierając do rzekomych naocznych świadków, natknie się na kłamstwo? Na jakiej podstawie stwierdzamy, że zmartwychwstanie jest niemożliwe? Czy nie uważamy tak tylko dlatego, że jest to rzecz ponad naturalna? Jeśli tak, dlaczego myślimy, że rzeczy ponad naturalne nie mogą mieć miejsca? Skoro Bóg jest dawcą życia, bez problemu może przywrócić życie komuś, kto umarł. Również my, jeśli uwierzymy zmartwychwstałemu Jezusowi, możemy mieć pewność, że choćbyśmy umarli, jednak powstaniemy do życia!

Składamy wszystkim serdeczne życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych! Niech w tym czasie w Waszych sercach nastąpi głębokie zrozumienie śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa - z pewnością dwóch najważniejszych wydarzeń w historii świata!


Wiara dostarcza cudów!

Posted: niedziela, 17 kwietnia 2011 by anya. in
1


Abraham musiał żyć tak blisko Boga, ta relacja musiała być na tyle rzeczywista, że był on w stanie zrobić wszystko, co rozkazał Bóg. Wiem, że Abraham musiał mieć także mnóstwo pokory i uległości wobec Niego i nigdy nie był mądrzejszy, ale zdanie Ojca było najważniejsze, obojętnie czy mieściło się w ludzkim umyśle, czy zdawało się być irracjonalne.

Abraham można powiedzieć, że dość dobrze znał Boga. Nie wiem, czy można stwierdzić o kimś, że Go zna, ale na pewno po części jest to możliwe, przez doświadczenia, różne wydarzenia…. Takich doświadczeń miał możliwość przeżyć Abraham bardzo często. Dlatego kiedy usłyszał, że ma po prostu złożyć ofiarę ze swojego największego szczęścia, pierwszego w życiu dziecka, na które czekał kilkadziesiąt lat, nie pomyślał nawet o jakimkolwiek nieposłuszeństwie. Tak Bóg powiedział, tak należy zrobić! Cóż za pokora! Abraham wczesnym rankiem ruszył w podróż w celu dokonania Bożego rozkazu. Jednak w trakcie wędrówki powiedział sługom:"ja i chłopiec pójdziemy tam (na górę Moria, gdzie miał zabić swojego syna), a gdy się pomodlimy, wrócimy do was.” 1Moj.22:5. Co mógł przeżywać Abraham w czasie tej trzydniowej wędrówki? Myślę, że zastanawiał się jak Bóg z tego wybrnie, co On przygotował, skoro zapowiedział już dawno potomstwo „tak liczne jak gwiazdy”, niemożliwe do policzenia, potomstwo z tego właśnie syna, Izaaka! W Hebr.11:19 jest napisane: „sądził, że Bóg ma moc wskrzeszać nawet umarłych…” i pewnie z taką nadzieją szedł w kierunku góry Moria. Szedł, ale był gotowy to zrobić!

Wyobrażasz to sobie? Cóż za miłość do Boga – miłość przewyższająca wszelkie czyny, wszelkie inne obiekty miłości…miłość wielka, ale połączona z pełnym zaufaniem wobec obietnic. Abraham słynie z wielkiej wiary. Był zawsze w swoim życiu w tym miejscu, w jakim miał być!

Czy mnie stać na małe kroki wiary? W sprawach codziennych często mamy okazję sprawdzić tą naszą wiarę i miłość. Nasza miłość musi być połączona z wiarą! Czy Izaak wrócił razem z ojcem do Sary? Oczywiście!!! I tak oczywista jest wierność naszego Boga! Jeśli dał Ci jakąś obietnicę, jeśli zapisał jakieś obietnice w Biblii, to masz tylko czekać cierpliwie na ich spełnienie. W każdej sprawie.

Stan beznadziejny?

Posted: czwartek, 14 kwietnia 2011 by anya. in Etykiety:
0




Można powiedzieć, że sytuacja Hagar stała się bardzo trudna w pewnym momencie jej życia. Wyrzucona na pustynię z chlebem i bukłakiem wody, miała pod opieką syna, Ismaela. Jak może czuć się osoba w takim stanie? Przecież gorący piasek na pewno nie daje perspektyw na przeżycie dwóm bezbronnym istotom. Hagar czuła się na tyle słabo, jej stan wydawał się na tyle beznadziejny, że stać ją było jedynie na ostatni krok - porzucenie małego szczęścia i oczekiwanie na śmierć. Nie miała żadnej nadziei, tak jak horyzont na pustynie jest bogaty jedynie w pagórki piachu, tak w jej sercu, myślę, nic nie widniało na horyzoncie, żadna roślinka poprawy sytuacji, żaden krzew orzeźwienia, żadna nadzieja. Czekała tylko na najgorsze.
Nie chciałabym znaleźć się w jej położeniu, które przetłaczało ją zarówno na ciele jak i na duszy! Ale czy jej stan był rzeczywiście beznadziejny? Może był. Jednak tylko teraz i tylko dla niej. Ktoś z Góry miał daleko szersze horyzonty i miał inny plan dla życia tej kobiety. Tak, jak często Bóg niespodziewanie odwraca bieg różnych zdarzeń, tak nieoczekiwanie zaskoczył Hagar. Anioł Boży zawołał do niej z nieba i wskazał na Boga, na Jego plany wobec Ismaela, dotyczące przyszłości. Nikt nie będzie umierał! Twoje położenie jest tylko chwilowe, przejściowe, ale na tym nie koniec! Ja wszystko widzę, patrzę na Ciebie z nieba, a Twoje życie, każda chwila nie jest mi obojętna.
Chcę Cię uratować!
Bóg otworzył oczy strudzonej Hagar tak, że nagle spostrzegła studnię z wodą! Wybawienie było tak blisko! W jednym momencie Bóg sprawił uśmiech matki, dał możliwość ratunku, rzecz niezbędną w tej trudnej chwili i przede wszystkim dał świadomość, że On jest, że On nigdy nie porzuca swego stworzenia, że Ona daje obietnice an przyszłość, że nasze życie składa się w przeróżnych zdarzeń, z chwil radości i momentów załamania...
a to wszystko, żeby pokazać Swoją moc i Swoje rozwiązania!
Odtąd Hagar i Ismael mieszkali na pustyni, a Bóg był z nimi.
Może Twoja sytuacja też nie daje nikomu okazji do zazdrości, jest Ci ciężko, nie chce Ci sie żyć, bo nie widzisz sensu, nadziei, nie oczekujesz i nie spodziewasz się jakiejkolwiek zmiany...? On widzi daleko więcej, wybiega w przyszłość, a to, co teraz przeżywasz jest jedynie kawałkiem długiej drogi. Pustynia też ma swój kres...
I Mojżeszowa 21:8-21

Bóg uzdrawia złamane serce

Posted: niedziela, 3 kwietnia 2011 by Pavo in
1

Rozważałem kilka dni temu filozoficzne pytanie: "Jak udowodnić, że coś nie istnieje?". Pytanie to jest pozornie proste, ale spróbuj się nad nim chwilę zastanowić. Niektórzy powiedzą, że do istnienia potrzebujemy masy i kształtu - to prawda, ale jak wiele istniejących przecież cząstek pozornie nie spełnia tych kryteriów. Jest to bez wątpienia bardzo uproszczona odpowiedź dla ludzi takich właśnie odpowiedzi szukających. Niektórzy z was wymienią może jeszcze kilka cech istnienia. Ja w swoich rozważaniach doszedłem do wniosku, że nie istnieje to, co nie potrafi zareagować na kontakt i na kontakt odpowiedzieć. Mówiąc inaczej, krzesło istnieje dlatego, że jak je kopnę, to upadnie, a mnie zaboli noga, powietrze istnieje, bo (mimo że nie mogę tego zaobserwować bez odpowiedniego sprzętu) przemieszcza się, reaguje z moimi płucami. Mogę śmiało stwierdzić, że zarówno krzesło i powietrze nieposiadające tych cech, nie mogłyby istnieć - byłyby tylko iluzją. Co wobec tego z Bogiem? Bóg, w którego wierzę reaguje i odpowiada na reakcję.

Chcę ten post poświęcić temu właśnie zagadnieniu, ale nie chcę tu podawać naukowych dowodów ani cytować cudzych historii. Chcę podzielić się z Tobą kawałkiem mojego życia, chcę opowiedzieć Ci, jak realne były i są te słowa w moim życiu. Nie chcę rozwodzić się nad moim życiem zanim zostałem chrześcijaninem. Ale dla wprowadzenia w kontekst przytoczę kilka faktów z mojego życia.
Wychowałem się w rodzinie mającej od wielu pokoleń problemy alkoholowe, zarówno od strony mamy jak i ojca. Mój ojciec również jest alkoholikiem, który znęcał się nade mną i moją mamą, gdy byłem dzieckiem. Kilkukrotnie o mało nas nie zabił. Moja mama z kolei nigdy nie potrafiła okazać mi i mojemu rodzeństwu miłości. Wychowałem się zatem w przekonaniu, że jestem niekochanym i niechcianym dzieckiem. Doprowadziło to do dużego spustoszenia emocjonalnego w moim życiu. Po latach pełnych nienawiści, niewybaczenia i braku miłości zderzyłem się (dosłownie) z Bogiem. Nigdy za dużo o Nim nie wiedziałem, nie wiedziałem nawet, dlaczego umarł na krzyżu. Ale prosta prawda przekazana mi w ciągu 15 minut zapoczątkowała rewolucję w moim życiu. Dalej jednak byłem tym samym chłopakiem, o którym czytaliście wyżej. I tu zaczyna się cała historia.

Zacznę od najbardziej znaczącego dla mnie wydarzenia. Jest to modlitwa, podczas której po raz pierwszy w życiu poczułem się kochany. Zdaje sobie sprawę, że brzmi to dziwnie, ale było to dla mnie w tamtym okresie życia coś naprawdę dziwnego, a jednocześnie fascynującego.
Dlaczego nazwałem to wydarzenie najważniejszym? Ponieważ bez niego nie mogłoby być całej reszty.
Moje życie było mocno zdominowane przez poczucie braku miłości i nienawiść. Często śniłem nocne koszmary, przywołujące wspomnienia ciągłego życia w strachu przed ojcem. Była to pożywka dla nienawiści, która mnie trawiła, doprowadzając do punktu, w którym byłem gotowy zabić swojego ojca. Bóg jest jednak realną osobą i również, a może nawet zwłaszcza, w Jego przypadku sprawdza się stare polskie przyłowie: "Z kim przestajesz, takim się stajesz". Rozmowy z Bogiem i czytanie Biblii stopniowo usuwały z mojego serca nienawiść, wypierając ją poprzez miłość. Nauczyłem się kochać mojego ojca, mimo że od tamtej pory kilkukrotnie już mówił mi, że w jego oczach nie jestem jego synem. Dlatego początkowo sprawiało mi trudność łączenie osoby Boga z Ojcem. Do czasu, kiedy nauczyłem się prawdziwego znaczenia tego słowa.
Bóg jak dobry Tata z troską uleczył moje serce z nienawiści, jednak nie skończył na tym.
Moje życie w dalszym ciągu było bardzo rozchwiane, nie wierzyłem, że jest dla mnie jakakolwiek nadzieja na przyszłość, że komuś może na mnie zależeć, że ktoś może mnie kochać, nie potrafiłem wyrażać swojej miłości, popełniając błędy moich rodziców. W dużej mierze bałem się miłości, uciekając od niej. Tu nie mogę powiedzieć o czymś, co się skończyło, Bóg cały czas uczy mnie od podstaw jak małe dziecko. Upewnił mnie, że z Jego pomocą mogę wiele zrobić, uczy mnie wierzyć w to, że są ludzie, którzy naprawdę mnie kochają, uczy mnie okazywać miłość, uczy mnie marzyć. Może to wydawać się trudne do zrozumienia, ale Bóg jest dobrym tatą.
Wciąż uczę się wierzyć w miłość i miłość okazywać, co wcale nie jest łatwe. Nie potrafię marzyć, ale Bóg już zaczął to uzdrawiać. On jest tym, który jest blisko tych, których serca są zranione, On jest Ojcem sierot, On jest obrońcą skrzywdzonych! On jest moim Ojcem! On jest moim Bogiem!


Jeżeli masz pytania:
- Zostaw komentarz pod postem
lub
- Napisz na: Pokoleniejc@gmail.com

Najlepsza wiadomość wszech czasów!

Posted: sobota, 26 marca 2011 by KasiaK in
0

Wszyscy lubimy dobre wiadomości. Koncert ulubionego zespołu w naszym mieście, awans, piątka ze sprawdzianu, obniżka w sklepie… Kiedy dowiadujemy się o czymś, co jest dla nas dobre i korzystne, jesteśmy szczęśliwi. Jest jednak wiadomość, która jest najlepszą wiadomością wszech czasów. Może ona sprawić w nas więcej radości i być dla nas bardziej korzystna niż telefon od koleżanki, że sprawdzian jest przełożony albo sms o wyzdrowieniu bliskiej osoby.
Ewangelia (z gr.
euaggelion), to właśnie „dobra wiadomość”. Słowo to nie jest tylko nazwą ksiąg Pisma Świętego, mówiących o życiu Jezusa, ale również określeniem fundamentalnego przesłania chrześcijaństwa. Według Biblii Ewangelia ma nadnaturalną moc, gdyż pochodzi od samego Boga. Jaka więc jest treść tego ponadczasowego przesłania, które miało i nadal ma tak ogromny wpływ na historię ludzkości?

Pierwszą osobą, która zaczęła mówić o Ewangelii, był Jezus Chrystus. (...)
Nie przyszedł On na tę ziemię tylko po to, aby przekazać nam pełną mądrości naukę. Nie był jedynie nauczycielem i uzdrowicielem, skupiającym wokół siebie tłumy fanów. Nazywał siebie Synem Bożym i nie miał nic przeciwko, kiedy inni nazywali go Bogiem. Jego życie miało konkretny cel – dotrzeć na górę zwaną Golgotą, umrzeć na krzyżu i po trzech dniach zmartwychwstać. (...) To wszystko stało się w konkretnym celu – abyśmy nie musieli otrzymać wyroku za nasze przewinienia, lecz mogli zostać uniewinnieni. Tak, jak dwie belki spotkały się na krzyżu Jezusa, na tym samym krzyżu spotkały się dwie pozornie sprzeczne cechy Boga: sprawiedliwość i miłosierdzie. Bóg powiedział, że złamanie Jego przykazań jest przestępstwem. A każdy sprawiedliwy sędzia wydaje wyrok wobec przestępcy. W związku z tym ten, kto złamał przykazanie, musi zostać ukarany. Lecz jednocześnie Bóg pokochał świat niezrozumiałą dla nas miłością – tak silną, że posłał na ziemię swojego Syna, aby umarł zamiast nas! Syn Boży był bez grzechu. Jednak kiedy wisiał na krzyżu, wziął na swoje barki twoje i moje przewinienia. To właśnie z ich powodu umierał! Biblia mówi, że karą za grzech jest śmierć - cielesna, ale również duchowa. Sprawiedliwość Boga domaga się kary za przestępstwo, jednak miłość Boga polega na tym, że On sam zapłacił tę karę zamiast nas! (...)

Jeśli dziś masz świadomość, że zawiniłeś wobec Boga i obraziłeś Go swoim postępowaniem, mam dla ciebie wspaniałą wiadomość – już dziś możesz być wolny od swojego grzechu! Jest tylko jedna rzecz, której nam potrzeba, aby okup Jezusa stał się skuteczny również w naszym życiu. Jest to wiara. Nie wiara w to, że Bóg istnieje. Demony również wiedzą, że On jest!
Nie wiara, że Jezus rzeczywiście zmarł i zmartwychwstał. Nie tylko wierz w Jezusa, lecz uwierz Jezusowi. Uwierz, że on i tylko on może dać ci wieczne życie. On sam mówił, że jest jedyną drogą do Ojca. Jakkolwiek niemodne i niepoprawne politycznie jest to stwierdzenie w dzisiejszym świecie, ale Jezus mówił, że innej drogi nie ma. Jeśli całkowicie położysz swoją ufność co do zbawienia w tym, czego on dokonał na krzyżu Golgoty – już dziś twoje grzechy zostaną odpuszczone, a twoje życie całkowicie się zmieni! (...) Bóg jest sprawiedliwy i wymaga kary za twój grzech – albo ty ją poniesiesz, przyjmując na siebie wieczne potępienie, albo zgodzisz się na to, że Jezus zechciał wziąć ją na siebie. To jest właśnie rozwiązanie, które oferuje ci dzisiaj Bóg. Jest to niewątpliwie najlepsza oferta wszech czasów!

„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?

Ewangelia Jana 11,25-26


Wyrównaj do środka

Chodzenie po wodzie....

Posted: piątek, 4 marca 2011 by Oluś in
0

Chodzenie po wodzie...



Gdy Jezus żył na Ziemi działy się bardzo niecodzienne rzeczy. Ludzie byli uzdrawiani z przeróżnych chorób, wskrzeszani z martwych, przemieniani, demony wypędzane, jedzenie było rozmnażane...

Zdarzyło się też coś innego.

W Ewangelii wg św. Mateusza 16 rozdział od 22 wersu czytamy:

I zaraz wymógł na uczniach, że wsiedli do łodzi i pojechali przed nim na drugi brzeg, zanim rozpuści [odprawi] lud. A gdy rozpuścił lud, wstąpił na górę, aby samemu się modlić. A gdy nastał wieczór, był tam sam. Tymczasem łódź miotana przez fale oddaliła się już od brzegu o wiele stadiów; wiatr bowiem był przeciwny. A o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, idąc o morzu. Uczniowie zaś, widząc go idącego po morzu, zatrwożyli się i mówili, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Ale Jezus zaraz do nich powiedział: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się!..”

Zatrzymajmy się na chwilkę.. i wyobraźmy sobie wielu mężczyzn na łodzi. Wszyscy zajęci pracami związanymi z byciem na łodzi. Nagle widzą jakąś postać idącą po wodzie i z przerażania krzyczą (w.26)! Dlaczego nie byli przygotowani na takie działanie Boga? Kilka godzin wcześniej przecież roznosili rozmnożone przez Jezusa ryby i chleb... Byli świadkami uzdrowień wielu ludzi.

Bali się... Ale Jezus od razu zapewnia ich, że to On, żeby się nie bali. Nie gani ich za małą wiarę.

Czytajmy dalej:

A Piotr, odpowiadając mu, rzekł: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie. A on rzekł: Przyjdź. I Piotr, wyszedłszy z łodzi, szedł po wodzie i przyszedł do Jezusa. A widząc wichurę, zląkł się i, gdy zaczął tonąć, zawołał, mówiąc: Panie, ratuj mnie. A Jezus zaraz wyciągnął rękę, uchwycił go i rzekł mu: O małowierny, czemu zwątpiłeś? A gdy weszli do łodzi, wiatr ustał. A ci, którzy byli w łodzi, złożyli mu pokłon, mówiąc: Zaprawdę, Ty jesteś Synem Bożym.”

Piotr chce iść do Jezusa, chce iść po wodzie. Chce dokonać, doświadczyć czegoś niesamowitego. Prosi jednak Jezusa o zaproszenie do siebie. On mówi „przyjdź”. I jeżeli by strach go przemógł, nie postawił by kroku na tafli morza. Ale nie. Miał na tyle silną wiarę że wyszedł! I nie prosił kilka razy Jezusa o potwierdzenie czy na pewno dobrze usłyszał, przecież szum fal mógł mocno zakłócić przekaz. Wyszedł z łodzi i szedł! To był wielki akt wiary, lecz spuścił wzrok z Jezusa, spojrzał dookoła na wichurę i się przestraszył... . Nawet w takiej sytuacji Bóg wyciąga rękę z pomocą!

My wszyscy chcemy żeby wielkie dzieła działy się dookoła nas. I chwała Bogu za to! Do tego jesteśmy też przeznaczeni! Ale musimy być gotowi na wyjście z bezpiecznego i ciepłego miejsca, na robienie czegoś nietypowego, niezrozumiałego dla ludzi. I często to może wydawać się bardzo głupie i szalone, ale „jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rzym8,31)


Ola

Masta Alan i fundament jego relacji z Bogiem!

Posted: poniedziałek, 28 lutego 2011 by Pavo in
2



Oglądając ten krótki film, od razu skojarzyłem go z Przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10:30-37). Niby wszystko podobne. Nieszczęśnik który jest w trudnej sytuacji, mijające go osoby nie udzielają mu pomocy, aż na końcu życzliwy człowiek wyciąga pomocną dłoń i wszystko ładnie i miło się kończy. Tak, właśnie ta historia jest opisana w Ewangelii. Pan Jezus w Biblii przytoczył tę przypowieść, aby uświadomić ludziom, czym jest miłość względem bliźniego. Ten film jest w troszkę innym kontekście. Wszystko w zasadzie się zgadza, ale moim zdaniem przesłanie jest troszkę inne. Tu pomocną ręką jest dłoń Jezusa Chrystusa. Widzimy, że po wielu niepowodzeniach, związanych z próbą wydostania się z głębokiego dołu, w końcu przychodzi ratunek, który jest skuteczny i przynosi pożądany efekt.

Bardzo podobnie jest w rzeczywistości. Załóżmy, że przykładowym dołem jest jakikolwiek nałóg (np. uzależnienie od alkoholu, narkotyków, pornografii, grzech itp.), a osobami, które próbują nam pomóc są „dziwne” poradniki, ideologie, czy często nawet nasze starania. Nie zmienia się tylko jedna osoba. Jezus. Tak, jak w filmiku Chrystus był w stanie bez żadnego wysiłku uratować człowieka z dołu, tak dziś i teraz jest w stanie również uratować Ciebie z nawet głębszego dołu. Zastanów się, czy chcesz przyjąć Jego pomoc i zostać uwolniony. Wiedz, że jest deska ratunku, która jest skuteczna i pewna, która nie kończy się po jednorazowym wyciągnięciu z dołu, ale jest stała. Z własnego doświadczenia wiem, że warto jest przyjąć pomoc żywego, wszechmocnego i potężnego Boga. Bez niej byłbym skazany na śmierć, albo już bym nawet nie żył. Masz szansę zmienić wiele w Swoim życiu. Wiedz, że każdy Twój wybór będzie niósł konsekwencje.

Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie.
Mat 11:28-30


Alan Wronisz


Jeśli nie wierzysz w to, że Jezus Chrystus jest w stanie to uczynić w Twoim życiu, napisz do nas i zapytaj się osobiście, jak ten ratunek wyglądał w naszym życiu.
Pokoleniejc@gmail.com



Pierwsza deska ratunku

Posted: czwartek, 24 lutego 2011 by KasiaK in
0

„I rzekł do uczniów swoich: Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się o życie swoje, co będziecie jedli, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie. Życie bowiem jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż odzienie. Spójrzcie na kruki, że nie sieją, ani nie żną, nie mają spichlerza ani składnicy, a jednak Bóg żywi je: o ileż więcej wy jesteście warci niż ptaki! Któż z was może troskliwą zapobiegliwością dodać do swojego wzrostu łokieć jeden? Jeśli więc najmniejszej rzeczy nie potraficie, czemu o pozostałe się troszczycie?” (Ew. Łuk. 12:22-26)
Codzienność. Wybiegamy z domu z przyspieszonym biciem serca w obawie, że spóźnimy się na autobus. Po raz kolejny stwierdzamy, że brakuje nam pieniędzy i wpadamy we frustrację na widok pustego portfela. Martwimy się z tygodniowym wyprzedzeniem, czy pogoda nie pokrzyżuje nam wakacyjnych planów. Zestresowani, poświęcamy kolejną już noc, ucząc się na ważną klasówkę i z przerażeniem stwierdzamy, że efekty są raczej marne... oto codzienność. I na tę „cudowną” codzienność przeważnie szukamy superrozwiązań, które opierają się głównie na naszych możliwościach – a, jak wiadomo, nasze możliwości są ograniczone i próby superdziałań w kierunku rozwiązania naszych problemów niekoniecznie kończą się tak, jak byśmy tego oczekiwali.
Takie prozaiczne sytuacje niemal w każdym wywołują frustrację i niepokój, a troska o proste, przyziemne sprawy wielu osobom spędza sen z powiek – nie wspominając już o sprawach o wiele ważniejszych. Niewielu ludzi jednak zastanawia się nad tym, że można przecież podejść do tego zupełnie inaczej.
Fragment Ewangelii Łukasza, przytoczony na początku, ma dla mnie szczególne znaczenie – jako dla osoby, która przez wiele lat notorycznie panikowała, kiedy coś układało się niepomyślnie. Te słowa Jezusa są niesamowitą lekcją pokory i zaufania Bogu we wszystkim, co nas szczególnie trapi. Należy jednak nadmienić, że nie chodzi o przyjęcie postawy „nie robię nic, bo Bóg się tym wszystkim zajmie” i późniejsze zarzucanie Panu, że jest zawodny. Chodzi o rozsądną ufność, o odsunięcie swoich superrozwiązań na boczny tor, aby wpierw uniżyć się przed Panem i pokornie powierzyć Mu sprawy, które wymykają się spod naszej kontroli z wiarą, że On naprawdę może się nimi zająć.
(...)
Słowa, które Jezus kierował do swoich uczniów, dziś trafiają do nas. Pozostaje jednak pytanie: czy w dzisiejszych czasach, pełnych szaleńczego biegu i niepokoju, potrafimy prawdziwie zaufać Panu? Wydaje się to być naprawdę radykalnym i ryzykownym posunięciem. Wystarczy jednak, że przez chwilę przyjrzymy się sobie: łatwo możemy dostrzec swoje ograniczenie, w którym superrozwiązania oraz zaufanie własnej sile zawodzą i do głosu dochodzi zwykły lęk. Bóg jest jednak Kimś nieograniczonym i to On jest prawdziwym superrozwiązaniem – nie tylko tych prozaicznych, codziennych spraw, ale też kwestii wielkiej wagi. Bóg jako Ktoś nieograniczony, ma nieograniczone sposoby działania – i nie pisałabym tego, gdybym wielokrotnie w trudnych sytuacjach nie została przez Niego zaskoczona. Dziś wiem, że to Jego sile warto zaufać.
„Powierz Panu drogę swoją, zaufaj Mu, a On wszystko dobrze uczyni.” (Ps 37:5). Czy zamartwiając się masą spraw i szukając własnych rozwiązań, nie traktujesz przypadkiem Boga jako ostatniej deski ratunku? On jest ponad wszystkie Twoje problemy. Potraktuj Go jako pierwszą deskę ratunku, odkładając własne działania na drugi plan, a prędko przekonasz się, że te wszystkie piękne słowa o zaufaniu to nie puste obietnice, ale autentyczne i nierzadko zaskakujące działanie Pana.


Justyna


Jeżeli chciałbyś nas o coś zapytać lub porozmawiać, możesz pisać na: PokolenieJC@gmail.com
Share

I Am Second!

Posted: poniedziałek, 7 lutego 2011 by Pavo in
3

I Am Second jest powstałym stosunkowo niedawno ruchem w USA zrzeszającym: Aktorów, Muzyków, Sportowców, Polityków, Biznesmenów oraz normalnych ludzi których możesz spotkać na ulicy, kto wie może nawet twoich sąsiadów! Ludzi takich jak ty! Niektórzy z nich znani są całemu światu z wielu ról i wielkich osiągnięć, ale jacy są naprawdę? I Am Second to zbiór autentycznych i szczerych historii o tym z czym zmagali się przez całe życie i jak doszło do tego że ... uwierzyli w Boga!
Może i ty znajdziesz wśród nich swoich idoli, lista I am Second jest naprawdę imponująca . To co ich łączy to fakt że są "drudzy" bo w ich życiu pierwszym jest Bóg.


* "I Am Second" - z j. ang. Jestem Drugi


Oficjalna strona
http://iamsecond.com/

Kanał na YouTube
http://www.youtube.com/user/IamSecondVIDEOS

+Wybranie wideo z polskimi napisami 
http://www.youtube.com/user/kosciolonline

Strona na Facebook'u
http://www.facebook.com/iam2nd